Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Egzekucja 10 Polaków na rzeszowskim Staromieściu. Historyk: to nie byli kolejarze

Jaromir Kwiatkowski
Bogusław Kleszczyński
Bogusław Kleszczyński
Rozmowa z Bogusławem Kleszczyńskim, historykiem z rzeszowskiego oddziału IPN.

- Relacje świadków dotyczące egzekucji przez Niemców 10 Polaków na rzeszowskim Staromieściu pokazują, że po kilkudziesięciu latach wiele szczegółów się zaciera, a relacje osób, które nawet były na miejscu, różnią się między sobą. Irena Podgórska z Rzeszow

- I tak było rzeczywiście. Relacja pani Podgórskiej jest odosobniona wśród innych. Odbiega też od ustaleń Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich prok. Stanisława Zabierowskiego, który prowadził tę sprawę jeszcze w latach 60.

- W relacjach świadków rozbieżny jest motyw rozstrzelania tej dziesiątki. Według jednych, był to odwet za zastrzelenie niemieckiego żołnierza, według innych - za uszkodzenie transformatora na Staroniwie. Która wersja jest prawdziwa?

- Właściwie to żadna. To był odwet, ale za rozbrojenie niemieckiego żołnierza. Na Staromieściu była bardzo silna konspiracja Armii Krajowej, do której należeli głównie ludzie młodzi. Dwóch czy trzech z nich nastrój "bicia Niemców" trochę poniósł. Wtedy w dworku Jędrzejowiczów stacjonowała jednostka Luftwaffe, niestety nie udało mi się ustalić jaka. Myślę, że prędzej czy później uda się to ustalić, co dałoby możliwość wglądu do dodatkowych źródeł. Prawdą jest, że jeden z żołnierzy tej jednostki został rozbrojony przez Polaków. Prawdopodobnie trochę go poszturchali i przepędzili.

- Skoro tak, to trzeba przyznać, że skala odwetu była bardzo duża.

- Według mnie, wynikało to z tego, że pierwszy zareagował pluton ochrony koszar tej jednostki Luftwaffe. Żołnierze niemieccy udali się natychmiast na Staromieście, wchodzili do domów i sprawdzali np. kto ma mokry płaszcz, buty w śniegu itp. Szukali młodych osób, które mogłyby mieć tę broń. To wynikało przede wszystkim z tego, że żołnierz, który stracił w ten sposób broń służbową, mógł ponieść poważne konsekwencje.

Dodajmy, że rozstrzelania dokonało gestapo. Żołnierze Luftwaffe zgłosili to prawdopodobnie Żandarmerii Polowej, która stwierdziła, że jeżeli tego czynu dokonali "polnische Banditen", to sprawa należy do policji bezpieczeństwa. A gestapo, zamiast przeprowadzić dochodzenie, zastosowało metodę terroru.

- Pojawiło się wtedy niemieckie obwieszczenie, z którego wynikało, że jest to "odwet za tchórzliwy napad na niemiecką osobę wojskową w dniu 9 lutego".

- To prawda. Tak Niemcy określili fakt, że dwóch czy trzech Polaków napadło na jednego Niemca. Nie wiemy, czy nasi byli uzbrojeni. Prawdopodobnie nie i chcieli pozyskać broń. Zresztą, rozbrajanie niemieckich żołnierzy na ulicach było częstą praktyką, jeśli chodzi o konspirację. W większych ośrodkach miejskich często uchodziło to Polakom na sucho. Natomiast w Rzeszowie, w okresie, kiedy gestapo czuło się tu dosyć mocne, odwet za ten fakt posłużył zastraszeniu społeczeństwa.

- Czyli wersja o odwecie za zniszczony transformator jest nieprawdziwa?

- Dokładnie. Odwetem za zniszczenie transformatora była pacyfikacja Staroniwy 1 czerwca 1943 roku, czyli znacznie wcześniej. Podczas niej rozstrzelano 44 mieszkańców Staroniwy.

- Pojawiła się też inna wersja: że rozstrzelanie 10 Polaków było odwetem za zemstę męża, zazdrosnego o to, ze jego żona romansuje z żołnierzami niemieckimi.

- Nie jestem w stanie tego zweryfikować. Natomiast zwróciłbym uwagę na miejsce wykonania egzekucji: niemal pod oknami koszar Luftwaffe. Był to nie tylko sposób zastraszenia ludności polskiej. Ten widok nie był przyjemny także dla niemieckich żołnierzy, którzy tam stacjonowali. Za ewentualną wersją o zemście zazdrosnego męża mógłby przemawiać fakt, że nie wiemy nic o jakimś dochodzeniu lub postępowaniu dyscyplinarnym prowadzonym w szeregach AK po samowolnej akcji, która przyniosła straty.

- Po ukazaniu się w Nowinach tekstu o tej egzekucji, zadzwoniła do mnie pani Joanna Drozd, z domu Pasterz, która obserwowała ją z okna ganeczku domu rodzinnego (znajduje się na ul. Sienkiewicza, u zbiegu z ul. Partyzantów). Według niej, rozstrzelani mieli najpierw być pochowani koło ogrodzenia jej domu. Jednak kopanie dołu przerwał jakiś Niemiec, bo oficerowie stacjonujący w dworze Jędrzejowiczów nie chcieli widzieć przez okno mogiły.

- To się zgadza z ustaleniami komisji, że rozstrzelani mieli być najpierw pochowani w pobliżu, a później sami Niemcy zdecydowali, że zostaną wywiezieni. Ten szczegół, o którym pan wspomniał - że sami żołnierze Luftwaffe nie chcieli, by tych 10 mężczyzn pochować w pobliżu koszar - świadczy o tym, że nie było im w smak rozstrzeliwanie ludności cywilnej. Pamiętajmy, że nawet jeśli Luftwaffe dokonywała terrorystycznych nalotów, to jednak przeciętny niemiecki żołnierz nie był zbrodniarzem wojennym. W miarę upływu wojny, zwłaszcza gdy na froncie wschodnim mógł obserwować zachowanie formacji SS i gestapo, nieprzyjaźń między Wehrmachtem a tymi formacjami rosła.

Proszę też zwrócić uwagę, że do odebrania broni żołnierzowi niemieckiemu przez Polaków - bez względu na to, czy to była zemsta zazdrosnego męża, czy nieskoordynowana akcja AK - przyczyniła się nieostrożność żołnierza Luftwaffe. Zastraszenie ludności polskiej na oczach żołnierzy Luftwaffe zmuszało tych ostatnich do zachowania większej ostrożności na przyszłość. Pewnie już nie chodzili pojedynczo, tylko trzymali się w większych grupach.
.

- W części źródeł można przeczytać, że rozstrzelanymi byli kolejarze. Niektórzy świadkowie temu zaprzeczają. Jak jest naprawdę?

- Wielu mieszkańców Staromieścia pracowało na kolei. W pobliżu znajduje się zresztą dworzec główny. To ze środowiska kolejarskiego wyszła po wojnie inicjatywa budowy pomnika. Głównym inicjatorem był Jan Robak. On bardzo dużo postawił na to, by ten pomnik powstał. Miał wiele trudności, był przesłuchiwany przez UB. Poległym nie bardzo dało się przypiąć szyldu Gwardii Ludowej, więc na pomniku nie znalazła się nawet informacja, za co zostali rozstrzelani. Ci ludzie byli złapani w różnych miejscach Rzeszowszczyzny: Rzeszowie, Mielcu, Kolbuszowej itd. Siedzieli w więzieniu na zamku głównie za nielegalne posiadanie broni i za współpracę z oddziałami partyzanckimi. Nie wiemy o nich zbyt wiele. Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich nie zadała sobie trudu, by odnaleźć ich rodziny. Być może któryś z rozstrzelanych był kolejarzem, ale na pewno nie wszyscy. Natomiast kolejarze zajęli się ich upamiętnieniem.
Rozmawiał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24