Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja się pomyliła, tata żyje. Pogrzeb odwołany

Bartosz Gubernat
Andrzej Dziekan: - Mam nadzieję, że teraz będę długo żył.
Andrzej Dziekan: - Mam nadzieję, że teraz będę długo żył. Wojciech Zatwarnicki
Andrzej Dziekan z Rzeszowa przez pomyłkę policji cztery dni był nieboszczykiem. Kiedy siedział w domu przed telewizorem, rodzina szykowała mu pogrzeb.

Komendant straci stołek?

Komendant straci stołek?

Policja znalazła już winnego całego zamieszania. Jest nim komendant policji w Głogowie Młp. Jakie poniesie konsekwencje, okaże się po zakończeniu postępowania dyscyplinarnego. Jedną z możliwości jest utrata stanowiska.

Ma 61 lat. Z wykształcenia jest budowlańcem. Całe lata pracował w Miastoprojekcie. To spod jego ręki wyszły m.in. projekty instalacji elektrycznych największych szpitali w regionie. Od pewnego czasu jest bezrobotny i dorabia na prywatnych budowach. Tak było i tym razem.

Ma na imię Andrzej

Wtorek na budowie domu jednorodzinnego w Rudnej Małej k. Rzeszowa zaczął się jak zwykle. Tuż przed południem ekipa układała na placu palety z pustakami.
Nagle jedna z nich zaczęła się zsuwać. Starszy mężczyzna próbował jeszcze podtrzymać spadające materiały. Nie dał rady. Pustaki posypały się na ziemię i przygniotły go. Robotnik zginął na miejscu.

- Policjanci ustalili, że przygnieciony mężczyzna ma na imię Andrzej - opowiada Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie.

- Pojechali pod wskazany przez świadków tragedii adres, pod którym mieszkał. Nie zastali nikogo, dlatego stwierdzili, że mężczyzna rzeczywiście nie żyje.

Garnitur w prążki i stalowa koszula

Następnego dnia pani Maria, była żona Andrzeja Dziekana, znalazła w drzwiach wezwanie na komendę policji w Rzeszowie. Na miejscu dowiedziała się, że jej maż nie żyje.

Od razu powiadomiła o tragedii mieszkającą w Warszawie córkę, Elizę Dziekan-Kamińską. Zgodnie z sugestią policjantów, kobiety zabrały się za organizację pogrzebu.

- W czwartek i piątek wybrałyśmy ojcu strój i dębową trumnę - opowiada pani Eliza. - Kupiłyśmy czarny garnitur w prążki, stalową koszulę, elegancki krawat i buty. Chciałyśmy, żeby na koniec wyglądał elegancko. Mówiłam nawet do mamy, że gdyby żył, podobałyby mu się ten strój.

Przygotowano też dwa piękne wieńce. Jeden z pomarańczowych róż, drugi z białych margaretek. Oba miały przyjechać na cmentarz w sobotę.
Wiadomość o śmierć pana Andrzeja szybko rozeszła się po mieście.

Klepsydry wisiały przed cmentarzem, na tablicach obok kościołów w centrum miasta i na osiedlu. Córka i żona raz po raz odbierały telefony z kondolencjami.

Tato nie miał wąsów

Pogrzeb zaplanowano na godz. 14 w sobotę. W południe pani Eliza i jej mama zapragnęły jeszcze w odosobnieniu pożegnać się z ojcem. Pojechały do prosektorium, gdzie zwłoki czekały na transport do cmentarnej kaplicy. Kiedy otwarto trumnę, doznały szoku.

- Ciało było mocno uszkodzone - wspomina pani Eliza. - Zmarły miał na twarzy głębokie blizny, ale od razu wiedziałam, że to nie mój ojciec. Ten człowiek miał wąsy, których tata nigdy nie nosił. Nie pasowała mi też fryzura.

Pracownicy firmy pogrzebowej od razu zasugerowali telefon na policję. Ponieważ była sobota, policjanci nie bardzo garnęli się do pomocy. Córka i była żona postanowiły więc na własną rękę jeszcze raz sprawdzić, czy ojca nie ma w mieszkaniu.

W klatce czteropiętrowego budynku spotkały jego sąsiadkę, która była pewna, że dzień wcześniej słyszała go w domu. Ponieważ nie otwierał drzwi, pani Eliza zostawiła kobiecie swój numer telefonu i poprosiła o kontakt, gdyby ojciec wrócił do siebie.

Dochodziła trzynasta.

Nieboszczyk żyje!

Tymczasem w kaplicy na Wilkowyji zebrali się znajomi i rodzina zmarłego. Zdezorientowane panie Maria i Eliza wróciły jeszcze na chwilę do domu.
Czterdzieści minut przed pogrzebem zadzwonił telefon.

- Po plecach przeszły mnie ciarki - mówi drżącym głosem pani Eliza. - To była sąsiadka ojca. Oznajmiła, że przed chwilą rozmawiała z moim ojcem. Pokazał dowód osobisty i zapewnił, że nic mu nie jest.

Kwadrans przed pogrzebem ciszę w pogrążonej w modlitwie kaplicy przerwał pracownik firmy pogrzebowej. - Doszło do pomyłki. Zmarły to nie Andrzej Dziekan. Pogrzebu nie będzie - oznajmił.

- Przecieraliśmy oczy ze zdumienia - wspominają sąsiedzi mężczyzny. - Ludzie pytali, czy to przypadkiem nie jest głupi żart. Ostatecznie uznaliśmy, że skoro to prawda, wypada się tylko cieszyć, że pan Andrzej żyje.

Też Andrzej, ale inny

Policjanci od razu zabrali się za wyjaśnienie sprawy. Przez weekend ustalili, że doszło do tragicznej pomyłki. Pod cegłami rzeczywiście zginął Andrzej. Tyle że inny.

- Zmarły to kolega Andrzeja Dziekana - tłumaczy Międlar. - W dodatku mieszkali razem. Zgadza się też data urodzenia. Rzadko zdarza się, aby obcy mężczyźni w tym samym wieku i o identycznym imieniu mieszkali pod jednym adresem. Tak doszło do pomyłki.

Jak zamieszanie komentuje żywy nieboszczyk?
- Czuję się podle - mówi krótko -Widziałem swój akt zgonu. Proszę mi wierzyć, to nic przyjemnego.

Mimo wielu zbieżnych okoliczności nie rozumiem, jak policja mogła popełnić tak skandaliczną pomyłkę. Zanim człowieka uzna się za zmarłego, trzeba mieć sto procent pewności, że nie żyje.

Policja przeprasza i płaci

W poniedziałek ruszyła machina mająca odkręcić zamieszanie. Renata Krut-Wojnarowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie wystąpiła do sądu z wnioskiem o anulowanie aktu zgonu.

Policjanci zobowiązali się, że na rozprawę zawiozą pana Andrzeja swoim samochodem. Na szczęście udało się anulować też większość kosztów, jakie rodzina poniosła w związku z pogrzebem. Faktury za kwiaty i kilka innych drobiazgów zapłaci Komendant Miejski Policji w Rzeszowie.

- Otwartą pozostaje sprawa zadość uczynienia za szkody moralne - przyznaje Międlar. - Zdajemy sobie sprawę, że rodzina je poniosła i jeśli wystąpi z roszczeniami. będziemy musieli na nie przystać.

Andrzej Dziekan nie chce już rozmawiać o swojej śmierci: - Czekam jeszcze tylko, aż ktoś mnie przeprosi. Mam nadzieję, że teraz będę długo żył. Bo podobno uśmierceni za życia doczekują sędziwego wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24