Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężarówka, która sieje śmierć i zniszczenie

Andrzej Plęs
Tyle wypadków i tragedii! Jakby za kierownicą siedział diabeł.
Tyle wypadków i tragedii! Jakby za kierownicą siedział diabeł. Krzysztof Łokaj
Są ludzie przeklęci, od których należy trzymać się z daleka. Są przeklęte miejsca, które lepiej omijać. I są przeklęte przedmioty.

Potrzebna była ciężarówka. Niekoniecznie nowa, niekoniecznie markowa, byle mocna i godna zaufania. Pani Krzysztofa spod Sandomierza wraz z mężem pojechała do Słomczyna pod Warszawą na giełdę.

Przed laty była to największa w kraju i najbardziej znana giełda. Tu najłatwiej było dostać to, czego się chciało. W oko wpadł im liaz - wóz w sam raz dla ich potrzeb, bo sandomierska huta szkła potrzebowała transportu i najchętniej prywatnego.

Biało-niebieska maska pojazdu budziła zaufanie, pod maską silnik zupełnie sprawny, rocznik dawał nadzieję, że auto pojeździ jeszcze dobrych parę lat, cena rozsądna. To i kupili. A potem zaczęło się pasmo wypadków, karamboli, stłuczek i dramatów.

Test na rynku

- Pierwszą rzeczą, jaką zrobił mój mąż, to test na małym rynku w Klimontowie - wspomina Krzysztofa. - Jechał powoli, wóz musiał być po remoncie, bo niemożliwe, żeby sprzedawali zupełnie niesprawne auto.

Nikt nie wie, co się wtedy stało. Liaz nie chciał się zatrzymać. Po prostu nie chciał! Szczęściem, ulicą przechodził znajomy męża. Zorientował się, co się dzieje, albo też mąż krzyknął do niego.

Ten wskoczył za kabinę pojazdu i podniósł ją. Bo liaz ma podnoszoną kabinę. Coś tam zaczął z tyłu grzebać i udało u się zatrzymać tę piekielną machinę. Ale zanim liaz się zatrzymał, zdążył przełamać płot i wjechał w przydrożne podwórko. Niewiele brakowało, żeby wjechał w budynek piekarni.

Diabła trzeba poświęcić

Zdaniem Krzysztofy, był to pierwszy, niewinny jeszcze sygnał, że ich liaz nie jest tylko martwą maszyną. Na dobre zaczęło się, gdy wozili szkło z sandomierskiej huty.

Wtedy najczęściej za kierownicą siadał pan Bronek. Może i czuł, że z wozem nie wszystko jest w porządku. Za to jego teściowa była pewna, że nie jest. Przyszła do firmy i powiedziała, że jeśli Bronek ma "tym" jeździć, to trzeba "to" poświęcić.

Po tygodniu od pokropku za kierownicę siadł Waldek. Miał do zrobienia kawał drogi, bo z Sandomierza na Dolny Śląsk. I mnóstwo towaru na pace, bo cały wóz i jeszcze pełną przyczepę szkła.

- Na trasie wprost pod koła wyskoczył mu rowerzysta - wspomina pani Krzysztofa. - Niby przypadek...

Waldek jechał główną drogą, zgodnie z przepisami. Tamten mężczyzna wyjechał z drogi podporządkowanej. Wpadł między wóz a przyczepę. Zginął tak szybko, że pewnie nawet nie wiedział, że zginął.

Dopiero później okazało się, że był pijany.

To nie koniec śmierci

Po kilku tygodniach liaz zabił znowu. Tym razem Waldek jechał niezbyt daleko, bo tylko za Kielce. Tu również wszystko stało się niby przez przypadek. W Skorzeszycach.

Mężczyzna jechał busem wraz z córką. Wieźli dywany. Na zupełnie prościutkiej drodze bus nagle skręcił i pędził wprost na liaza. Waldek zdążył szarpnąć kierownicą i w ostatniej chwili uniknął czołowego zderzenia.

Ale po drodze złamał ogrodzenie i wjechał na podwórko przydrożnego gospodarstwa. Na szczęście nie było tam nikogo.

Kierowca i pasażerka busa mieli mniej szczęścia. Ich wóz uderzył w tył przyczepy uciekającego liaza. O życie dziewczyny lekarze walczyli przez całe tygodnie. Cudem uniknęła śmierci.

Jej ojciec nie przeżył. Zmarł na kilka sekund przed zderzeniem. Dostał zawału. Już martwy pędził wprost na liaza. Przypadek? Jeszcze jeden?

W kilka tygodni później w Nowej Dębie liaz potrącił dziecko na przejściu dla pieszych. Wprawdzie nic się nikomu nie stało, ale...

Do góry kołami nad przepaścią

- Minęło niewiele czasu, a doszło do kolejnej kraksy - opowiada pani Krzysztofa. - O pierwszej w nocy zadzwonił telefon. Dzwonił Waldek i zanim podniosłam słuchawkę, już wiedziałam, że stało się coś złego.

"Miałem wypadek, ale nic mi nie jest" - powiedział. Okazało się, że omal nie zwalił się w przepaść.

Jechał ze szkłem na Dolny Śląsk. W okolicach Myszkowa w mroku nocy pomylił trasę, wjechał w drogę prowadzącą stromo pod górę. To była mroźna marcowa noc. Po deszczu nawierzchnia szosy była jak tafla lodowiska. Krzysztofa wsiadła w samochód i pojechała pod Myszków.

To, co zobaczyła na miejscu, przyprawiało o dreszcze. Liaz wisiał nad przepaścią do góry kołami, wsparty na drzewach. Przyczepa zwaliła się z kilkumetrowej skarpy. Wszędzie pełno drogiego, przyciemnianego szkła z sandomierskiej huty.

Trzeba pozbyć się zła

O innych "drobiazgach", które wydarzyły się za przyczyną liaza, nie warto wspominać. O odpadających bez powodu kołach, gdy samochód był w pędzie, o tym, że w hucie akurat przy ładowaniu liaza pękła taśma opasująca partie szkła i towar rozsypał się w drobiazgi.

Takich "przypadków" było dużo, ale pamięta się tylko wydarzenia najbardziej dramatyczne.

Wspólnie z mężem doszli do wniosku, że trzeba pozbyć się wozu, nad którym ciąży jakieś fatum. Pozbyć się, zanim stanie się prawdziwe nieszczęście. Zanim zabije któregoś z nich. Dali ogłoszenie do prasy.
Liz "zauroczył" kolejnego klienta

I to była chyba pierwsza radosna niespodzianka ze strony pechowego wozu - na ogłoszenie niemal natychmiast odpowiedział klient z Kozienic.

Liaz "ściągnął" dobrego klienta, bo ten nie targował się, nie oglądał specjalnie pojazdu, zapłacił proponowaną cenę i zabrał wóz. Tak jakby ten go zauroczył. Pani Krzysia i jej mąż odetchnęli z ulgą, bo ze strony liaza nic złego ich już nie czeka i pewnie nigdy o nim nie usłyszą. Mylili się.

- Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie policjant z Klimontowa - wspomina pani Krzysztofa. - Chodziło o liaza. Podobno był jakiś wypadek, wóz nie przerejestrowany, więc pytali mnie, czy wciąż należy do nas. Na szczęście już nie należał.

To był potworny wypadek. W Kolonii Kębłów w okolicach Świdnika Lubelskiego liaz zabił trzy osoby. Na prostej drodze maluch z trzema osobami uderzył w tył przyczepy ciężarówki, zjechał na przeciwległy pas wprost pod nadjeżdżające IVECO.

Z trójki pasażerów malucha nie przeżył nikt.
Liaz wyszedł bez szwanku.

Być może wciąż jeździ po drogach kraju i sieje śmierć. Jakby za kierownicą siedział diabeł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24