Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Pyś z Rzeszowa: do Oświęcimia wywieźli mnie w pierwszym transporcie

Jaromir Kwiatkowski
FOT. ARCHIWUM
- Najtrudniejszy był brak nadziei. Kiedy wychodziliśmy do pracy, nigdy nie wiedzieliśmy, czy z niej wrócimy - opowiada 87-letni Edward Pyś z Rzeszowa.

W czerwcu 1940 r. w grupie 40 rzeszowian pojechał pierwszym transportem do Oświęcimia. Do dziś ma na przedramieniu wytatuowany obozowy numer - 379. Tę czterdziestkę gestapowcy aresztowali 1 maja. Zatrzymani - poza dwoma - to byli młodzi ludzie, przeważnie rzeszowscy gimnazjaliści. Byli też maturzyści i studenci.

Przyszedł po mnie gestapowiec

- 1 maja wcześnie rano poszedłem do mleczarni na Staromieściu po mleko - opowiada Edward Pyś. - Wróciłem ok. godz. 6. W kuchni siedział mężczyzna. Matka powiedziała do mnie: "ten pan przyszedł do ciebie". Miał wojskowe bryczesy, brązową koszulę i czarny krawat. Poznałem, że to gestapowiec. Zapytałem, czego ode mnie chce. Wyjął listę z nazwiskami i sprawdził moje personalia. Powiedział: "pójdziesz ze mną". Zapytałem, gdzie. "Na gestapo".
Prawdopodobnie Pyś i pozostali zostali aresztowani w ramach tzw. akcji A-B.

- Chodziło o to, by zatrzymać osoby, które mogą stawiać jakikolwiek opór okupantowi - mówi Mariusz Krzysztofiński, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN.
Zdaniem Pysia, akcja A-B miała charakter profilaktyczny. - Za dwa tygodnie miał przyjechać z Krakowa oficer, żeby w imieniu Związku Walki Zbrojnej przyjąć przysięgę od grupy patriotycznie nastawionej młodzieży. Ale nie byliśmy jeszcze wtedy członkami ZWZ.

- Aresztowanie tej czterdziestki miało zastraszyć społeczeństwo - uważa Krzysztofiński.

728 więźniów do Oświęcimia

Po zarejestrowaniu na gestapo aresztowani trafili do więzienia w rzeszowskim zamku.

- 7 maja przyprowadzono nas do budynku dzisiejszej Komendy Rejonowej Policji przy ul. Jagiellońskiej, gdzie wówczas mieściło się gestapo - opowiada. - Przesłuchiwali nas Flaschke i Pottenbaum. Mało konkretnie. Nic na nas nie mieli.
9 maja więźniów przewieziono do Tarnowa. Stamtąd, 13 czerwca, odjechał pierwszy transport do Oświęcimia. Było w nim 728 więźniów, zatrzymanych głównie w południowej Polsce. Otrzymali oni numery od 31 do 758. Pierwsza trzydziestka to byli niemieccy kryminaliści, którzy stworzyli zalążek kadry obozowej. Nr 1 otrzymał "lageralteste", czyli najstarszy obozu - Bruno Brodniewicz, nr 30 - jego zastępca Leo Wieczorek.

Pracowałem w lazarecie dla esesmanów

- W Oświęcimiu ulokowano nas wszystkich w piętrowym budynku - opowiada Pyś. - Było bardzo ciasno. Dali nam tylko jeden 100-litrowy kubeł na odchody.
Przez 5 miesięcy pracował przy wydobywaniu piasku. To była praca nie tylko ciężka, ale i niebezpieczna. Jesienią 1940 r. kolega, rzeszowianin Stanisław Barański, wciągnął go do pracy w SS-rewirze, małym lazarecie dla esesmanów. - Pracowałem jako porządkowy - opowiada Pyś.- To było daleko lepsze, bo pracowałem pod dachem, a przede wszystkim można było coś więcej zjeść.
"Coś więcej" to były resztki jedzenia esesmanów. - Gdyby nas ktoś przy tym złapał, to by nas zatłukł na miejscu, skierował do bloku śmierci lub w najlepszym przypadku do karnej kompanii.

Biegunka to był początek końca

Jedzenie było koszmarne. Śniadaniem nazywano kawę z palonych żołędzi, niecałe pół litra na osobę. Obiad to była brukiew albo inna posiekana jarzyna. Dopiero wieczorem dostawało się ćwiartkę kilogramowego chleba. Teoretycznie.

- Blokowi oszukiwali, żeby coś dla nich zostało, więc tak naprawdę każdy z nas dostawał mniej niż 20 deko chleba - opowiada Pyś. - Do tego ser, który później strasznie śmierdział.

Od takiego jedzenia więźniowie dostawali biegunki. - Jeżeli się w jakiś sposób nie uratowali, to to był początek końca. Bardzo też chudliśmy. Gdy szedłem do SS-rewiru, ważyłem 42 kg.

Na dodatek szpital dla więźniów nie miał leków, tylko papierowe bandaże i środek na biegunki. Kiedy w 1942 r. Pyś zachorował na tyfus plamisty, uratowali go koledzy oraz siostra Maria, pielęgniarka, Austriaczka, którą nazwał "aniołem z Oświęcimia". Przynosili zastrzyki ze szpitala dla esesmanów. Trzeba je było przenieść przez bramę, gdzie często były rewizje. Gdyby coś takiego znaleźli, uznaliby to za sabotaż, a za to groziła kara śmierci.

Nie pójdziesz- zginiesz. Pójdziesz - też zginiesz

Kadra obozowa to byli mordercy. Esesmani pilnujący pracujących więźniów, zwłaszcza gdy się nudzili, mieli zwyczaj, że wołali więźnia, którego sobie upatrzyli.
- Esesman brał wtedy jego czapkę, rzucał poza pierścień esesmanów i kazał przynieść. Więzień miał dwa wyjścia: albo odmówić, a wtedy kapowie zatłukli go na miejscu, a to była ciężka śmierć, albo iść po czapkę i wtedy śmierć była lżejsza - kiedy więzień przeszedł łańcuch posterunków, esesmani strzelali do niego. Pójście po czapkę było uznawane za próbę ucieczki. Za jej udaremnienie esesman dostawał 3 dni urlopu.

W styczniu 1945 r. kilkadziesiąt tysięcy więźniów Oświęcimia, w tym Edwarda Pysia, ewakuowano do obozu w Mauthausen. Poszli ci, którzy byli w stanie utrzymać się na nogach. - Po drodze trupy padały gęsto - wspomina więzień nr 379.

5 maja o godz. 17 na teren obozu w Mauthausen weszli amerykańscy żołnierze. - Powiedzieli, że jesteśmy wolni - opowiada Pyś. - Było mi to już obojętne. Za długo siedziałem.

40 kamieni, 40 nazwisk

Spośród tej czterdziestki, 16 zginęło w obozach koncentracyjnych (nie tylko w Oświęcimiu), 5 przeżyło, ale zginęło 3 maja 1945 r. w zatopionych przez alianckie lotnictwo niemieckich statkach "Thielbeck" i "Cap Arcona", 7 zostało zwolnionych z obozu, 3 uciekło, a 9 przetrwało do wyzwolenia.

Edward Pyś do dziś utrzymuje listowny kontakt z Zygmuntem Choroszym, mieszkającym w USA. Żyją jeszcze w Rzeszowie Stanisław Szpunar i Edward Holzhacker (Holski).

Na pl. Cichociemnych w Rzeszowie, wokół rzeźby "Przejście 2000" Józefa Szajny (również więźnia Oświęcimia), rozrzucono 40 wielkich kamieni. Na każdym znajduje się tabliczka z jednym nazwiskiem. Pomysłodawcą tego upamiętnienia jest rzeszowski literat Jerzy Fąfara, autor książki "18 znaczy życie. Rzecz o Józefie Szajnie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24