Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Stańko: gram swoje

Ilona Cierpisz
Tomasz Stańko w sobotę wystąpił w Rzeszowie.
Tomasz Stańko w sobotę wystąpił w Rzeszowie. Fot. Krzysztof Kapica
Rozmowa z Tomaszem Stańko, słynnym jazzowy trębaczem, który mimo że zbliża się do 70 urodzin, wciąż ma wiele energii i pomysłów.
Tomasz Stanko w RzeszowieTomasz Stanko wystąpil na rzeszowskim Rynku w ramach Festiwalu Galicja.

Tomasz Stańko w Rzeszowie

Tomasz Stańko właśnie skończył nagrywanie płyty ze swoim nowym zespołem, kilka najbliższych miesięcy spędzi koncertując w Polsce, ale także w USA, Norwegii, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii. W sobotę wystąpił w Rzeszowie, w ramach festiwalu Galicja.

- Rzeszów to pana rodzinne miasto. Ma pan jakieś wspomnienia związane z tym miejscem?

- Urodziłem się tutaj i mimo, że wyjechałem z Rzeszowa jako 6-latek, to wciąż czuję się rzeszowianinem. Nie mam niestety zbyt wielu wspomnień. Pamiętam kościół i park na ul. Dąbrowskiego, niedaleko mojego domu. Przypominam sobie też Rynek i ogród babci, którego już nie ma. To tylko pojedyncze wspomnienia, drobiazgi. Ale dla mnie ważne, bo są częścią mojego dzieciństwa.

- Festiwal Galicja, na którym pan wystąpił nawiązuje do wielokulturowości tego regionu.

- Ja sam czuję się związany z historią regionu, bo mój dziadek był sierżantem w austriackiej armii. Galicja to był niezwykły tygiel kulturowy. Dziś każda nacja dąży do takiej różnorodności, czas zamkniętych grup się skończył. Rzeszów leży na dawnych terenach monarchii austro-węgierskiej. Więc robienie takiej imprezy tutaj jest jak najbardziej uzasadnione.

- A czy jest szansa, że za rok czy dwa wróci pan na Galicję z projektem nawiązującym do tej wielokulturowości?

- Lubię słuchać szeroko pojętej muzyki świata. Ale sam nie mam w planach tworzenia takich rzeczy. Ja gram swoje. Wprawdzie w moich najnowszych kompozycjach można się dosłuchać jakiś wpływów żydowskich czy arabskich. To coś ukryte w melodyce, ale nadal są to moje harmonie i nastrój. Mam swoją krainę, lubię z niej czerpać. Choć muzyka świata po części również mnie inspiruje. Słucham wielu rzeczy - od Szostakowicza do fado i to wszystko gdzieś we mnie zostaje.

- Powiedział pan kiedyś, że gdyby urodził się kilka dekad później, byłby pan rockmanem albo hiphopowcem. Pociąga pana muzyczny bunt?

- Tak, lubię to. Kiedy zaczynałem słuchać, a potem grać jazz to była muzyka buntu i wolności. Dziś to ustabilizowana forma sztuki. To naturalne, że każdy gatunek muzyczny w końcu dojrzewa, traci tą pierwszą świeżość. A każde kolejne pokolenie ma swoją muzykę buntu. Gdybym urodził się kilkanaście czy kilkadziesiąt lat później, pewnie zajmowałbym się hip hopem albo nujazzem.

- Zamiast tego łączy pan tradycję i nowoczesne dźwięki. Tak jak w projekcie tworzonym z Andrzejem Smolikiem.

- Ten projekt opiera się na moim albumie "Peyotl" z 1986 roku. Postanowiliśmy go odtworzyć, ale w innych aranżacjach. Ponieważ zawsze starannie wybierałem projekty, w których brałem udział, nadal z przyjemnością słucham moich starych nagrań. Dlatego współpraca ze Smolikiem i nasze wspólne koncerty dają mi dużo radości. Lubię łączenie jazzu z innymi gatunkami. Dzięki temu można tę muzykę odświeżyć. Poza tym, moim zdaniem jazz stworzył poniekąd popkulturę, więc to naturalne, że łączy się z innymi, młodszymi stylami muzycznymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24