Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci z Bieszczadów dusiły się w autokarze

Kamil Kwiatek
To były dramatyczne chwile. 16-letnia Karina nagle zaczęła się dusić i prawie straciła przytomność.
To były dramatyczne chwile. 16-letnia Karina nagle zaczęła się dusić i prawie straciła przytomność. Kamil Kwiatek
Dramat na wycieczce! Dzieci dusiły się w autokarze. Pomoc przyszła po 25 minutach.

Dwoje duszących się dzieci wyniesiono z autokaru przy ulicy Waryńskiego w Radomiu. Dzieci jadące na obóz z Cisnej w Bieszczadach do Golub-Dobrzynia, przeżyły chwile strachu.

Z zatrzymującego się autokaru wybiegł nagle na ulicę mężczyzna trzymający duszącą się, lecącą przez ręce dziewczynę. Cała sytuacja miała dosyć dramatyczny przebieg, gdyż wstrząsy i duszności złapały 16-letnią Karinę już w drodze, czyli 15 minut przed wjazdem do Radomia. Oprócz dławiącej się dziewczynki, zasłabł i stracił oddech 14-letni Mateusz.

- Wszyscy w autokarze byli przerażeni i zdezorientowani, Karina nie mogła złapać oddechu, chciałem jej pomóc, ale nie potrafiłem, dusiła się i wiła z bólu. Mogłem tylko zadzwonić na karetkę i czekać. Czekaliśmy około 10 minut, a karetki nie było. Pojechaliśmy dalej, dzwoniąc cały czas na pogotowie. Najgorsze przyszło, kiedy te same objawy wystąpiły u Mateusza, Ale wtedy byliśmy już w Radomiu i postanowiliśmy czekać na ratunek w centrum - opowiadał nam pan Wiesław, opiekun wycieczki.

Dzieci nadal nie mogły złapać oddechu. Skręcały się z bólu na chodniku, a karetka wciąż nie przyjeżdżała. Dzieci leżały na rękach swoich opiekunów, wokoło tłumy gapiów i ulica zablokowana stojącym autokarem.

- Te dzieci się uduszą! Mateusz oddychaj, Mateusz - krzyczał pan Jacek, drugi opiekun wycieczki.

Po kolejnym telefonie, bezpośrednio z ulicy Waryńskiego, karetka pogotowia przyjechała po czterech minutach. Lekarze natychmiast zabrali dziewczynę do szpitala, a dwie minuty później pojawiła się druga karetka, która zabrała chłopca.
Jak się okazuje karetka wcale się nie spóźniła. Opiekun dzwonił na pogotowie przed Radomiem.

Dyspozytorka przyjęła zgłoszenie i wysłała karetkę, która była na miejscu po pięciu minutach. W tym czasie zdenerwowani opiekunowie nie czekali na pomoc i postanowili kierować się do centrum. Po 15 minutach byli w mieście i postanowili dzwonić po ratunek ponownie. Udało się po 25 minutach.

- Dlaczego tak późno? Karetka wyjechała i w miejscu zgłoszenia była już po sześciu minutach, okazało się, że zgłoszenie było na siódemce, więc karetka jechała dalej. Dojechała do Jedlińska, szukając autokaru z dziećmi. Okazało się, że pan, który wzywał pogotowie kompletnie nie miał pojęcia gdzie jest i podał złe namiary - tłumaczyła nam dzisiaj główna dyspozytor z Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.

- Całe szczęście dzieciom nic nie jest, wszystko skończyło się szczęśliwie, lekarze powiedzieli, że to był wstrząs na tle nerwowym - powiedział nam w środę po południu pan Wiesław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24