Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się bawią geje i lesbijki na Podkarpaciu

Katarzyna Szczyrek
Oprac. Urszula Kwaśniak
Wychodzimy z ukrycia - mówią homoseksualiści z Podkarpacia. Właśnie zorganizowali w rzeszowskim klubie pierwszą w regionie oficjalną imprezę

Hubert i Marcin są homo. Pytani, dlaczego zorganizowali imprezę właśnie w Rzeszowie, odpowiadają: - Jesteśmy stąd, to nasze rodzinne miasto. Dlaczego mamy wyjeżdżać do Krakowa czy Warszawy, by swobodnie się bawić? Nic złego przecież nie robimy...

O imprezie dowiedziałam się przez przypadek z internetu. Wprawdzie, żeby dostać się do klubu, trzeba było mieć zaproszenie, ale zdobyłam je bez trudu. Otworzyłam jedynie podany na stronie link. "Start, godz. 20. Zapraszamy wszystkie osoby niezainteresowane, bo zainteresowane i tak przyjdą" - czytam na zaproszeniu podpisanym przez niejakiego Huberta.

Na każdym kroku policja

Środa, 25 marca. Dochodzi godz. 19.30. Jestem w Rynku obok klubu Deja Vu. Mija mnie dwóch policjantów. Niedaleko pojawiają się kolejni. A przecież wokół cisza i spokój…

Godz. 20. Przy wejściu do klubu ochroniarze pytają o zaproszenie.

- Mam - odpowiadam, ukrywając zmieszanie. Postanawiam na razie nie ujawniać, że jestem dziennikarzem. W końcu nie wiem, czego mogę się spodziewać. A jak mnie od razu wyrzucą?

W klubie gwar i głośna muzyka. Na oko 30 osób siedzi w lożach, nikt nie tańczy. Podają mi darmowego drinka, biorę, siadam i obserwuję towarzystwo. Siedzą, piją piwo, rozmawiają. Nikt się nie obściskuje, nie całuje, tak jak się tego spodziewałam. Pełna kultura.

Chcieliby nas leczyć albo izolować

Dochodzi 21. Tłum się zagęszcza. Jest już ok. 50 osób. Na parkiecie podrygują pierwsi tancerze. Na razie dziewczyny. Ale żadnych wyuzdanych gestów, ani namiętnych pocałunków. Podchodzę do baru, przy którym stoi młody facet. Włosy na żelu, biała koszulka, bardzo obcisłe spodnie. Zamawiam piwo i uśmiecham się do chłopaka.

- Cześć, jestem Kaśka, jak się bawisz? - banalne, ale na początek nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.

Homoseksualizm to nie choroba

Homoseksualizm to nie choroba

Dr Markiem Gałkiewicz, lekarz psychiatra ze szpitala MSWiA w Rzeszowie:
- Nie znamy przyczyn tworzenia się orientacji seksualnej. Kształtuje się w sposób nieświadomy, bez wpływu jednostki. Więc jako zjawiska samego w sobie, nie należy uważać jej za zaburzenie. Kiedyś homoseksualizm traktowany był jako patologia. Dziś się to na szczęście zmieniło. A wszyscy ludzie powinni być traktowani na równi.

Mój rozmówca to Tomek. Jest gejem. Pytany o to, czy nie bał się przyjść do klubu, odpowiada, że owszem.

- Wiesz jakie jest nastawienie ludzi do nas. Chcieliby nas leczyć albo izolować - kwituje.

Siadamy w loży. Tomek ma 26 lat. Pracuje w Rzeszowie i - jak mówi - nie ma na razie chłopaka, ale chciałby stałego związku.

- Bywałem już na podobnych imprezach w Krakowie i Warszawie. Przyszedłem tu, bo chciałem zobaczyć, jak to będzie w Rzeszowie.

Dziewczyny mnie nie "kręciły"

Kiedyś miał dziewczynę. Niewiele brakowało, a nosiłby na palcu obrączkę.

- Kochałem ją, ale to nie było to…

Pewnego dnia, kiedy był z dziewczyną w klubie, zobaczył całujących się mężczyzn. To był dla niego szok. Dzisiaj myśli inaczej…

- Od zawsze wiedziałem, że coś jest nie tak - zwierza się. - Owszem, lubiłem towarzystwo dziewczyn, ale traktowałem je jak koleżanki. Za to mężczyźni mnie onieśmielali. Z pierwszym facetem spotkałem się, bo chciałem spróbować, jak to jest. Wtedy zrozumiałem samego siebie.

Dochodzi 23. Parkiet pęka w szwach. Tu dziewczyna z dziewczyną, tam chłopak z chłopakiem. Ale bez szaleństw. Jest impreza, to się bawią.

Czas odkryć karty - myślę sobie. Podchodzę do barmana i pytam o organizatorów. Wskazuje mi dwóch chłopaków, siedzących w gronie znajomych. Na oko mają niewiele ponad 20 lat. Chłopięca uroda, obcisłe bluzeczki, uśmiechnięci. Przedstawiam się, że pracuję w gazecie i chcę pogadać. Zapraszają do stolika.

Tak, jestem gejem

Hubert ma 24 lata, Marcin - 28. Są rzeszowianami. Dlaczego zorganizowali imprezę dla gejów i lesbijek właśnie w Rzeszowie?

- A dlaczego mamy wyjeżdżać do Krakowa czy Warszawy, by móc swobodnie się bawić? Nic złego przecież nie robimy - odpowiadają.

Hubert jest studentem. Znalazł sponsorów, załatwił ochronę policji, by było bezpiecznie. Marcin pracuje i - jak twierdzi - w pracy wszyscy znają jego preferencje seksualne. Sami się domyślili po stylu bycia, ubiorze, zachowaniu. To on załatwił salę.

- Jak ktoś pyta, to odpowiadam, że jestem gejem. Po co mam ukrywać. Taki już jestem - tłumaczy.

Na początku nie było łatwo. Rodzice płakali, chcieli leczyć. - Ale ja nie jestem chory, po prostu kocham inaczej - kwituje.

Podobnie było w przypadku Huberta.

- Rodzice dowiedzieli się dwa lata temu - opowiada. - Nie wiedziałem, jak im powiedzieć, ale w końcu zdobyłem się na odwagę. Najpierw prawdę wyznałem siostrze. Zaakceptowała. Potem przyszła kolej na rodziców. Był płacz, niedowierzanie, wizyty u psychologa. Dziś wszystko jest ok, ale unikamy tematu.

Baliśmy się awantury

Ze zorganizowaniem imprezy poszło łatwiej, niż przypuszczali. Dostali zgodę właściciela lokalu. Jedyne, czego się obawiali, to bójek przed klubem, bo przeciwników przecież nie brakuje.

W 1991 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wykreśliła homoseksualizm z listy chorób i oświadczyła, że "nie może być rozpatrywany jako zaburzenie". Wszystkie trzy znane orientacje seksualne, czyli homoseksualizm, biseksualizm i heteroseksualizm, są traktowane na równi.

8 na 10 Polaków, pytanych o to czy zna jakąś osobę homoseksualną, odpowiada zdecydowanie - nie. Tymczasem oni są wokół nas. Na uczelniach, w urzędach, szpitalach…

- Ale zadbaliśmy, by było bezpiecznie - podkreśla Hubert. - O imprezie powiadomiliśmy straż miejską i policję, by w razie potrzeby interweniowała.
Na szczęście obyło się bez ekscesów.

- Choć po dwudziestej drugiej zjawiło się przed klubem kilku pijanych chłopaków, ale ochrona sobie z nimi poradziła - dodaje Hubert.

- Wynajęliśmy salę na tę imprezę, bo osoby homoseksualne również potrzebują miejsca, gdzie mogliby się zabawić - mówi Sabina Kmiotek, menager Deja Vu. - Przecież to nie są ludzie drugiej kategorii. Nie boimy się zaszufladkowania klubu, jako typowo gejowskiego czy lesbijskiego, bo jesteśmy otwarci na różne imprezy. I jeśli chłopcy zwrócą się do nas z podobną prośbą, podejmiemy współpracę.

Chcemy być akceptowani

Dochodzi pierwsza w nocy. Przy barze całuje się dwóch facetów, ale nikt specjalnie nie zwraca na to uwagi. Na parkiecie dwie dziewczyny w czułym uścisku.
Okazuje się, że na sali są też heretycy.

- Jest tu wielu moich znajomych - tłumaczy Marcin. - Nie wszyscy są gejami czy lesbijkami. Chcieliśmy pokazać, że możemy się razem dobrze bawić.

Rzeczywiście, na parkiecie tłum. Ale żadnych orgii. Jak ktoś spodziewał się scen rodem z filmu porno, to się zawiedzie.

Dochodzi trzecia w nocy. Ludzie zaczynają opuszczać lokal. Jeszcze raz siadamy z Hubertem i dyskutujemy, jak to jest homoseksualistom w Rzeszowie.

- Nie chcemy na siłę manifestować swoich praw. Chcemy być akceptowani. W 2005 roku odbył się w Rzeszowie wiec pod hasłem "Reanimacja demokracji - marsz równości idzie dalej", w którym uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Od tego czasu aż po dziś nic się nie działo - kwituje Hubert.

Lokal pustoszeje. Śmiech i gwar przenosi się na ulicę. Nikt nie stoi z pałkami. Nikt się dziś bić nie będzie.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24