Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Migotanie komór serca może prowadzić do nagłej śmierci

Rozmawiał Andrzej Piątek
Grzegorz Raczak - jeden  czołowych europejskich kardiologów, był gościem VII Ogólnopolskiej Konferencji Stowarzyszenia "Dziennikarze dla zdrowia” Gdańsk - Sztokholm 2008. Twórca Pomorskiego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Sercowo - Naczyniowego. Założyciel "Klubu 30”, który zajmuje się problematyką nagłej śmierci sercowej. Pracuje w wielu światowych organizacjach propagujacych ultranowoczesne metody lecznia serca i ratowania życia w stanach krytycznych.
Grzegorz Raczak - jeden czołowych europejskich kardiologów, był gościem VII Ogólnopolskiej Konferencji Stowarzyszenia "Dziennikarze dla zdrowia” Gdańsk - Sztokholm 2008. Twórca Pomorskiego Programu Profilaktyki i Leczenia Chorób Układu Sercowo - Naczyniowego. Założyciel "Klubu 30”, który zajmuje się problematyką nagłej śmierci sercowej. Pracuje w wielu światowych organizacjach propagujacych ultranowoczesne metody lecznia serca i ratowania życia w stanach krytycznych. Archiwum
Rozmowa z kardiologiem, prof. dr. hab. n. med. Grzegorzem Raczakiem, kierownikiem II Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Akademii Medycznej w Gdańsku.

- Migotanie komór serca często prowadzi do zatrzymania krążenia i nagłej śmierci. A czy to prawda, że bywa ono w ogóle pierwszym objawem choroby serca?

- Tak! W krajach zachodnich tylko 6 proc. chorych żyje nadal po nagłym zatrzymaniu krążenia. W skali światowej na sto takich przypadków przy życiu utrzymuje się zaledwie jeden pacjent. Na świecie rocznie notuje się około 3 milionów zgonów z tego powodu. Jest to więc często występujący i poważny problem, bardziej częsty i poważnieszy niż udar mózgu, rak płuca lub piersi czy AIDS, razem wzięte.

- W jakim wieku najczęściej występuje migotanie komór?

- Zagrożenie nim rośnie z wiekiem, szczególnie po 60-tce. Migotanie komór serca występuje najczęściej rano, w poniedziałki, kiedy po weekendowym wyluzowaniu pojawia się szczególnie duże napięcie psychiczne.

W Europie nagłe zgony z tego powodu występują głównie w październiku, w Japonii w kwietniu, bo zbiega się to z początkiem roku biznesowego. Te fakty wskazują, że nagłe zatrzymanie krążenia krwi z powodu migotania komór serca jest często bezpośrednio związane ze stresem.

- W chwili nagłego zatrzymania krążenia jaka jest szansa reanimacji?

- Wprost proporcjonalna do czasu jej rozpoczęcia. I zmniejsza się ona relatywnie o 7 do 10 proc. na minutę. Zazwyczaj taka pomoc przychodzi po około 10 minutach, kiedy chory jest już prawie bez szans na przeżycie z powodu niedotlenienia mózgu.

- Można zapobiec migotaniu komór serca?

- Jednym ze sposobów jest umieszczanie w miejscach publicznych, jak metro, kina, supermarkety, lotniska, pokłady samolotów itp. urządzeń pobudzanych prądem do przerywania migotania komór, tzw. defibrylatorów. Z których można skorzystać, zanim dotrze do kogoś lekarz. Musi to jednak zostać poprzedzone szeroko zakrojoną edukacja ludzi w zakresie pierwszej pomocy kardiologicznej i obsługi tych urządzeń. No i także trzeba je mieć w odpowiedniej ilości.

- Ale co zrobić skoro najczęściej nagłe zatrzymanie krążenia spotyka nas w domach, z dala od takich urządzeń?

- To wszystko razem łączy się z brakiem właściwej polityki informacyjnej w odniesieniu do ludzi z chorobą wieńcową, po zawale serca oraz wobec ich rodzin. Bo każda z takich osób powinna wiedzieć, że w razie jakichkolwiek bólów w okolicy klatki piersiowej należy niezwłocznie wezwać karetkę pogotowia. Ponieważ takie bóle to nie jest ot, taka sobie dolegliwość, ale często poważne zagrożenie migotaniem komór i nagłą śmiercią.

- A jak jest w stanach przewlekłych, kiedy nie mamy niedokrwienia serca, ale istnieje u chorego np. blizna pozawałowa?

- Tak, bywa ona często podłożem arytmii i wówczas również może dojść do zatrzymania krążenia. Ludziom szczególnie zagrożonym możemy profilaktycznie wszczepiać tzw. kardiowertery - defibrylatory. Są to urządzenia, które możemy uznać za wielkich bohaterów naszych czasów. Ich twórcą jest Michael Mirowski, absolwent Akademii Medycznej w Gdańsku, aktualnie pracujący w USA.

- Jak ci "bohaterowie“ się sprawują na codzień?

- Ich działanie jest genialnie proste. Do serca zostają wszczepione specjalne elektrody, połączone z urządzeniem monitorującym jego pracę i interweniującym w razie groźnych arytmii. Ratuje to często życie, bo reanimacja podejmowana jest natychmiast, bez zabójczego opóźnienia. Eliminuje konieczność wzywania karetki i natychmiastowej pomocy lekarza.

- Jaką karierę robią te urządzenia?

- Na świecie zawrotną. Ich implantowanie pacjentom w USA jest już dość powszechne, a w Europie zachodniej zaawansowane. Polska znajduje się na szarym końcu. Pierwszego wszczepienia takiego urządzenia dokonano u nas w 1995 r. w Gdańsku. W roku 2007 poddano takiemu zabiegowi 2300 pacjentów. Obecnie jest on możliwy w 55 krajowych ośrodkach.

- Czy wszczepianie tzw. kardiowerterów - defibrylatorów opłaca się ekonomicznie?

- Ujmując całe zagadnienie brutalnie, koszt roku uratowanego życia kogos chorego na serce wyraża sie kwotą ok. 30-40 tys. złotych i jest niższy niż rok dializoterapii uznawanej za procedure opłacalną.

Zakładając, że budżet opieki zdrowotnej w każdym kraju nie jest workiem bez dna, należy zawsze o ile to możliwe brać pod uwagę wskaźniki ekonomiczne. Bo chociaż życie ludzkie jest bezcenne, to jednak jeśli zużyjemy dostępne pieniądze na procedury nieopłacalne, może ich zabraknąć na te korzystniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24