Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Habemus papam: 16 października 1978 we wspomnieniach

Jaromir Kwiatkowski
Maria Borcz z własnoręcznie wyhaftowanym wizerunkiem Jana Pawła II: - Niedawno go skończyłam, jeszcze nie zdążyłam oprawić. Czułam, że to moje zobowiązanie, by zdążyć na rocznicę.
Maria Borcz z własnoręcznie wyhaftowanym wizerunkiem Jana Pawła II: - Niedawno go skończyłam, jeszcze nie zdążyłam oprawić. Czułam, że to moje zobowiązanie, by zdążyć na rocznicę. FOT. TADEUSZ POŹNIAK
Kiedy z loggii bazyliki padło nazwisko Karola Wojtyły, na Placu Św. Piotra zapanowała konsternacja. Potem rozeszła się wieść, że to Polak.

Kiedy rozpoczynało się konklawe, Maria Borcz z Mikulic w gm. Gać czekała w przemyskim szpitalu na operację kręgosłupa zaplanowaną na 17 października. Po wyborze Karola Wojtyły wstąpiła w nią nadzieja, że skoro Pan Bóg czyni takie cuda w historii świata, to i operacja się uda.

- W tej chwili mam 72 lata. Cieszę się życiem i jako takim zdrowiem - uśmiecha się pani Maria.

Ogromna radość pomieszana z niedowierzaniem - te uczucia dominowały wśród Polaków przed 30 laty, gdy metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła, jako pierwszy nie-Włoch od ponad 450 lat, został wybrany na Stolicę Piotrową. Niektórzy już wtedy zastanawiali się, co ten wybór oznacza dla świata i Kościoła. A zwłaszcza dla Polski.

Wtedy tego jeszcze nie rozumieliśmy

Jacek Ślemp miał wtedy 12 lat i był uczniem szkoły podstawowej nr 19 w Rzeszowie.

- Późnym popołudniem wraz z kolegami wybraliśmy się na boisko szkolne pograć w piłkę. Z pobliskich bloków dotarła do nas ta wspaniała wiadomość: Polak papieżem! - opowiada. - Natychmiast pobiegłem do domu, by zapytać rodziców, czy to prawda. Radość była ogromna. Nie myślałem wtedy, że Jan Paweł II będzie miał tak wielkie znaczenie dla Polski, Europy i świata. Zrozumiałem to powoli, dorastając, a całkowicie po śmierci Ojca Świętego.

Lucyna Kantor (wówczas Moskal) była uczennicą I klasy Liceum Ekonomicznego w Stalowej Woli. W wieczorowej ciszy przygotowywała się do lekcji na następny dzień. Nagle drzwi do jej pokoju otworzył tato i powiedział: "Polak - kardynał Wojtyła został papieżem".

- Pamiętam bardzo dokładnie wyraz twarzy taty. Łzy w oczach, wzruszenie, które natychmiast mi się udzieliło. Może wówczas jeszcze nie byłam w pełni świadoma tego co się stało, ale poczułam ciarki na moim ciele - wspomina pani Lucyna.

Natychmiast pobiegła do telewizora. Niestety, za dużo nie pooglądała, bo informacja w Dzienniku była nadzwyczaj skromna.

- Chociaż uśmiechnięta postać człowieka w purpurowej szacie i z szeroko otwartymi ramionami została na zawsze, niczym fotografia, w mojej pamięci - wzrusza się pani Lucyna.
Krew z nosa Lenina

Jan Brocki był uczniem siódmej klasy Szkoły Podstawowej nr 6 im. Bohaterów ORMO w Rzeszowie. W tej szkole - jak wspomina - co roku o tym czasie na zajęcia plastyczne trzeba było namalować plakat z okazji rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.

- Był wieczór - wspomina. - Gdy już naszkicowałem wodza rewolucji, kłosy zboża i sierp z młotem, mama zawołała nas do dużego pokoju i wszyscy słuchaliśmy wiadomości o wyborze papieża z wielką radością. Po pierwszych uniesieniach wróciłem do pokoju. W międzyczasie młodszy brat wylał czerwoną farbę na mój plakat, a wyglądało to tak jakby z nosa wodza rewolucji puściła się krew.

Nieokiełznana radość rozkojarzonej nastolatki

Ewa Kuźniar z Rzeszowa miała wówczas 16 lat. Pamięta, że 16 października nic nadzwyczajnego się nie działo. Do wieczora.

- Ogólny spokój zmąciła mama - wspomina pani Ewa. - Wpadła do domu i już od progu wołała, że Polak został papieżem. Jakoś nikt nie uwierzył. Mama zaczęła tłumaczyć, że córka sąsiadki siedziała przy włączonym radiu i nagle podali taką wiadomość. Wzięłam do rąk przenośny radioodbiornik marki "Mariola" z długą, wysuwaną anteną, ale, jak na złość, baterie były na wyczerpaniu i trudno było cokolwiek usłyszeć wśród szumów i trzasków.

Pytanie: Polak, ale kto - Wyszyński? Pani Ewa nie pamięta, czy w ogóle znała wówczas takie nazwisko jak Wojtyła. Wreszcie w Dzienniku Telewizyjnym sztywny prezenter Andrzej Kozera potwierdził radiowe rewelacje.

Wszyscy bardzo, ze łzami w oczach, się cieszyli. Nikt, zdaniem pani Ewy, nie myślał wtedy o społecznych i politycznych konsekwencjach tego wyboru. Była to czysta radość, świadomość wyróżnienia, prestiżu, odnowienia więzi z Kościołem Powszechnym.

- Dla mnie samej była to wiadomość całkiem nieoczekiwana, nie z tego świata - wspomina pani Ewa. - I nie z mojego ówczesnego świata, który dopiero się kształtował. Ale była to radość niekłamana i nieokiełznana, i poczucie patriotycznej przynależności do jednej wspólnoty. Nawet dla rozkojarzonej nastolatki.

O k…wa! To już koniec komunizmu!

Radość odczuwali też studenci z krakowskiego akademika. Wśród nich była Maria Sieniawska-Fiedeń.

- Było dżdżyste, październikowe popołudnie - opowiada. - Radio informowało, że znów unosi się czarny dym. Siedziałyśmy z koleżanką w pokoju i powtarzałyśmy materiał do kolokwium. Nagle wpadł do pokoju kolega z mojej grupy (wiedziałam, że należy do PZPR) i zaczął krzyczeć: "Słyszałyście?! Wojtyła został papieżem. O k....wa! To już koniec komunizmu". Zrobiło mi się przykro - jak to, takie słowa skierowane do świętości, jaką jest papież? I nagle radość! To przecież ten biskup, który dzielił się z nami opłatkiem.

Na korytarzu akademika zapanowało ożywienie. Studenci wyszli z pokojów, by przekazać sobie tę wiadomość i razem się cieszyć.

Nasz Karolek został papieżem!

W Krakowie studiowała również Halina Szela, dziś nauczycielka chemii w LO w Sędziszowie Młp. Miała wtedy 21 lat. 16 października wybrały się z koleżanką do kościoła Św. Anny.

- Czekając na mszę, podobnie jak wszyscy obecni, usłyszałam dziwne okrzyki na ulicy - opowiada. - Do kościoła wbiegł starszy pan z długą do pasa, siwą brodą, i krzyczał na cały kościół: "Ludzie, ludzie, słyszeliście? Nasz Karolek został papieżem, nasz Karolek został papieżem!". Za chwilę, gdy kapłan wyszedł do mszy, potwierdził tę wiadomość. Wszyscy byli poruszeni.

A co, nie mówiłem?!

Maria Ziętal z Przemyśla miała wtedy 27 lat i pracowała w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Głogowie (obecnie woj. dolnośląskie). 16 października rano odprowadzała syna do przedszkola. Jej myśli krążyły wokół konklawe.

- Ciągle zadawałam sobie pytanie, kto zasiądzie na tronie w Stolicy Piętrowej - opowiada. - Poprzedniego dnia któryś z kolegów zażartował: słuchajcie, a może papieżem będzie Polak? Chórem odpowiedzieliśmy mu, że to niemożliwe. A jednak niemożliwe stało się możliwe. Następnego dnia rano kolega wpadł do pokoju z dumną miną: - A co, nie mówiłem?!

W pracy był tylko jeden temat

Marek Włodek z Rzeszowa miał wtedy 26 lat i mieszkał z rodzicami w Krakowie. Był pracownikiem Fabryki Elementów Wyposażenia Budownictwa "Metalplast". Tego wieczoru szykował się do pracy na trzecią zmianę. Wiadomość o wyborze kardynała Karola Wojtyły na papieża usłyszał z ust spikera wieczornego
Dziennika Telewizyjnego.

- Najpierw było ogromne niedowierzanie, a potem ogromna radość całej rodziny - wspomina. - Niestety, nie mogłem razem z rodzicami cieszyć się tym faktem, ponieważ musiałem iść do pracy. Tego wieczoru, podobnie jak inni pracownicy, dotarłem do pracy spóźniony, ponieważ wszystkie ulice Krakowa zostały zablokowane przez rozradowanych mieszkańców naszego miasta podążających tłumnie i z pieśniami religijnymi na Wawel, a środki komunikacji miejskiej poruszały się w żółwim tempie. W pracy był tylko jeden temat: wybór naszego metropolity na Stolicę Piotrową.

Nie wszyscy się cieszyli

Jan Majka, wówczas 34-letni, dowiedział się o wyborze Karola Wojtyły z radia. Był wtedy w pracy (Rzeszowskie Fabryki Mebli w Sędziszowie Młp.).

- Natychmiast wybuchł okrzyk radości i szybko pobiegliśmy z kolegą, by podzielić się tą wiadomością z innymi - wspomina. - Szliśmy ściskając i całując po drodze wiele osób.

Nie wszyscy jednak tak się cieszyli.

- Spotkaliśmy kierownika zakładu - opowiada pan Jan. - Na pytanie, dlaczego się nie cieszy, odpowiedział: "to nic dobrego, zobaczycie, nic dobrego".

Na kontrakcie w ZSRR skakaliśmy z radości

Stanisław Musiałek z Czudca w chwili wyboru papieża-Polaka miał 26 lat. Pracował na kontrakcie w ZSRR, przy budowie nowych przepompowni ropy naftowej na ropociągu "Przyjaźń". Pracowali tam ludzie z różnych stron Polski. Budowy były prowadzone pod patronatem ZMS i przed wyjazdem trzeba było się tam zapisać i odbyć szkolenie "polityczne" trwające 14 dni.

- Podczas konklawe koledzy z Łodzi mówili, że kardynał Karol Wojtyła ma duże szanse zostać papieżem - opowiada pan Stanisław. - Dlatego z ciekawością słuchaliśmy radia, aby na bieżąco wiedzieć, co dzieje się w Kaplicy Sykstyńskiej. Gdy dowiedzieliśmy się, że Karol Wojtyła został papieżem, skakaliśmy z radości i przekazywaliśmy tę wspaniałą nowinę kolegom z sąsiednich kwater. Następnego dnia podczas pracy naszym tematem rozmów było nadal konklawe i wybór naszego rodaka na papieża.

Poproszę o krople na uspokojenie

Zofia Lenarczyk pracuje w aptece. Tamtego dnia wypadła jej druga zmiana. Było późne popołudnie. Do apteki zgłosił się pacjent z receptą, która budziła wątpliwości. Starsza koleżanka podjęła decyzję, że należy skontaktować się z lekarzem. Poprosiła panią Zofię o wykonanie telefonu.

- Po rozwianiu wątpliwości, lekarz zapytał mnie, czy wiem, że mamy papieża - opowiada pani Zofia. - "Nie, nie wiem - odpowiedziałam. - A mamy?". "Tak. Został nim Polak, Karol Wojtyła". Wiadomość natychmiast przekazałam koleżankom. Zapanował dziwny nastrój - radość i niedowierzanie. Za moment przybiegła do apteki pani prosząc o krople na uspokojenie. "Jestem taka rozdrażniona tą wiadomością - mówiła. - Nie będę mogła zasnąć".

Kupiłem wszystkie gazety

Zbigniew Dranka z Jasła o wyborze Karola Wojtyły na papieża dowiedział się wieczorem z telewizyjnych wiadomości.

- Pamiętam relację Jerzego Ambroziewicza, ówczesnego korespondenta Polskiego Radia i Telewizji we Włoszech - wspomina. - Patrzyliśmy z żoną i córką (miała wówczas 4 lata) na relację w czarnobiałym "Neptunie 223" do późnej nocy. Nazajutrz kupiłem wszystkie dzienniki: Trybunę Ludu, Nowiny, Sztandar Młodych, Słowo Powszechne. Wycinki z tych gazet zachowały się do dziś.

Nazajutrz nie widziałam nikogo smutnego

- Najpierw było pełne zaskoczenie i pytanie, czy to jest rzeczywistość, czy sen - wspomina Zdzisława Górska ze Strzyżowa. Później wybuchła radość, która rosła z każdą sekundą, rozsadzała konwenanse. - Dzieliliśmy się nią ze znajomymi i ciągle płakaliśmy z radości. Jedyną obawą było to, jak zareagują na to epokowe wydarzenie władze. Obawa pękła jak bańka mydlana, bo nikt się nie przejął ich reakcją. Nazajutrz nie widziałam nikogo smutnego, niespotykana radość zalała cały kraj, mówiliśmy tylko o papieżu. Na ulicy, w sklepie, do zupełnie obcych ludzi, którzy stali się nagle bliscy.

Pani Zdzisława wspomina, że dopiero po tym pamiętnym dniu wyprostowała się wewnętrznie, poczuła się Europejką, człowiekiem wolnym, wstąpiła w nią nieznana do tej pory nadzieja. Zaczęła wierzyć, że Polska będzie wolna.

To był moment oszołomienia i szczęścia

Ligia Sandomierska z Kalnicy w Bieszczadach ma dziś 83 lata. Transmisję z Watykanu oglądała w Bytomiu, u zaprzyjaźnionej studentki medycyny. Gdy podano nazwisko kardynała Wojtyły, radość obu pań sięgnęła zenitu.

- Krzyczałyśmy głośno, całowałyśmy się ze szczęścia, płacząc jak dzieci - wspomina. Do dziś wspominają ten moment oszołomienia i szczęścia, i swoje żywiołowe zachowanie.

- W Polsce odezwały się dzwony. Ludzie wylegli na ulice z zapalonymi świecami. Do kościołów ciągnęły tłumy, by dziękować Bogu za wybór papieża - wspomina atmosferę sprzed 30 lat Kazimiera Kowal z Glinika Dolnego k. Frysztaka.

Mamo, przecież to Polak!

Regina Krzaczkowska z Dębna k. Leżajska miała wtedy 20 lat. Pracowała w biurze Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w swojej rodzinnej wsi. W tym pamiętnym dniu wieczorem akurat była w domu z rodzicami.

- Utkwił mi w pamięci moment, gdy schylałam się i ścierałam podłogę, a w radiu nadawali wiadomości - opowiada. - Słuchałam, jak to się mówi, jednym uchem. Dopiero niedawno był wybór Jana Pawła I, więc nie było to aż tak ekscytujące. Dopiero stało się takim, gdy dotarło do mnie, kogo wybrali. Usłyszałam: "kardynał Karol Wojtyła" i naraz uświadomiłam sobie wszystko. Krzyknęłam do mojej mamy, zajętej jak zwykle szyciem: "Mamo, przecież to Polak !" I nastała ogólna radość w naszym domu.

Co myślał milicjant

Janina Słoninka z Bartkówki k. Dynowa dowiedziała się o wyborze Karola Wojtyły z telewizji. Tego dnia telewizor odbierał wyjątkowo dobrze, bo wcześniej miała wiele kłopotów z odbiorem. Pobiegła podzielić się tą wiadomością z mężem. Znalazła go na podwórku, stojącego wraz z milicjantem obok motoru marki "MZ". Gdy powiedziała im o nowym papieżu, mąż i milicjant spojrzeli na nią bez słów. Mąż spuścił głowę zamyślony, a milicjant zaczął krążyć wokół motoru. Później milicjant odjechał.

- Nie wiemy, kim był ów pan, ale na pewno był z Brzozowa, miał około 40-45 lat - wspomina pani Janina. - Ciekawe, gdzie żyje, czy pamięta tę chwilę, czy wybór papieża zrobił na nim jakieś wrażenie. Może teraz porozmawiałby, co wtedy myślał?

Udawali, że nic nie słyszą

Niektórych naszych Czytelników wieść o wyborze Karola Wojtyły zastała w wojsku. Andrzej Janiga, dziś nauczyciel WF w Zespole Szkół w Skołoszowie (gmina Radymno), przed 30 laty odbywał zasadniczą służbę wojskową. Na tydzień przed wyborem papieża został przeniesiony ze "szkółki" w Giżycku do Warszawy.

- Odpoczywając po zajęciach na piętrowej pryczy usłyszałem tę fantastyczną wiadomość podaną przez radio - wspomina. - Ucieszyła nas wszystkich bardzo. Zwłaszcza, że w Giżycku zabraniano nam noszenia medalików i nie puszczano do kościoła. Takie były czasy.

Aleksander Gajdek służył wtedy w 30. pułku zmechanizowanym w Rzeszowie jako żołnierz zawodowy. Miał 32 lata. O wyborze Polaka na papieża dowiedział się 16 października wieczorem z komunikatów telewizyjnych. Na drugi dzień kadra jednostki trenowała strzelanie na strzelnicy garnizonowej. Około godz. 10 pan Aleksander usłyszał czyjś donośny szept: "Chłopaki, słyszeliście, że wczoraj wybrali Polaka na papieża?!". Wiadomość tę przekazywał kolegom chorąży Emil Paściak.

- Jego słowa wywołały pewne podniecenie - wspomina pan Aleksander. - Wielu zaczęło się jakoś nerwowo rozglądać, ale większość udawała, że nic nie słyszy.

Wojtyła między Gierkiem a pogodą

Marian Złotek, nauczyciel historii w gimnazjum w Czudcu, zajęty domowymi robotami, nie oglądał lakonicznej relacji telewizyjnej o wyborze Karola Wojtyły. O nowym papieżu dowiedział się dopiero o godz. 20, z wiadomości w I programie Polskiego Radia. Dobrze pamięta, że była to jednozdaniowa informacja podana jako ostatnia, tuż przed pogodą. Wcześniej były "obowiązkowe" informacje o tym, co robił w tym dniu I sekretarz KC PZPR Edward Gierek. O 21 nie było o papieżu nic. W telewizji leciał jakiś film, radio milczało.

- Pomyślałem: dom wariatów - wspomina pan Marian. - Nagle w telewizorze pojawiły się napisy na dole, zapowiadające na późny wieczór specjalne wydanie Dziennika Telewizyjnego. Powiedziałem wtedy do żony: "a widzisz, musieli uzgodnić, jak podać tę informację".

Anglicy podchodzili do nas i stawiali piwo

Jak przeżywali "news stulecia" Polacy na emigracji? Miał okazję obserwować to Roman Sowa, dziś emerytowany nauczyciel z Białej k. Rzeszowa. Jesienią 1978 r. spędził miesiąc w Londynie u swojego przyjaciela. 16 października wieczorem przyjaciel po powrocie z pracy wykrzyknął:

- Polak został wybrany na papieża! - To niemożliwe! Kardynał Wyszyński jest już zbyt wiekowym człowiekiem - odpowiedział pan Roman. I wtedy usłyszał, że chodzi o kardynała Karola Wojtyłę.

- To był szok i nieopisana radość - wspomina pan Roman. - Tego nikt się nie spodziewał. Pamiętam, jak wybiegliśmy z domu do miasta. W pobliskim pubie już wszyscy wiedzieli o wyborze Polaka na papieża. Anglicy podchodzili do nas, przyjaźnie poklepywali i stawiali piwo. Gratulacjom i wiwatom nie było końca. Czuło się wówczas, że stało się coś wielkiego. Pamiętam to niesamowite uczucie dumy. Jak myśmy wówczas urośli! Dla pokolenia starej polskiej emigracji w Londynie, które wiele wycierpiało po wojnie, to był dzień największej radości i nobilitacji. Widziałem, jak ci ludzie płakali ze szczęścia.

Sąsiadko, postaw wino

Zbigniew Potęga z Turbi w pow. stalowowolskim był wtedy wraz z żoną u szwagierki we Francji. Wiadomość o wyborze papieża-Polaka była dla całej rodziny niezwykle radosna.

- Ciekawa była reakcja Francuzów, sąsiadów siostry - wspomina. - Pamiętam, jak nazywali go papieżem-Krakowiakiem, bo nie potrafili wymówić nazwiska. Francuzi, oziębli pod względem religijnym, mówili, że siostra jako Polka we Francji powinna na tę okoliczność postawić wino. Myślę, że byli trochę zazdrośni i przekorni.

16 października miałem wypadek w Chicago

16 października 1978 r. w życiorysie Edwarda Paśki z Mielca na zawsze połączyły się wybór Karola Wojtyły na papieża i wypadek w pracy w Chicago, który spowodował, że na jakiś czas prysły jego marzenia o Ameryce. Akurat w tym dniu rozpoczął pracę u kontrolera budowlanego, Polaka - we dwóch mieli ofugować stary, murowany garaż.

Panu Edwardowi złożyła się aluminiowa drabina, a on sam upadł na beton podjazdu. Ręka zaczęła strasznie puchnąć. I wtedy zjawił się boss, mocno podpity, i zaczął wykrzykiwać: "Mamy papieża, Polak Wojtyła papieżem". Pana Edwarda, mimo iż wił się z bólu, ogarnęło uczucie radości. Na lewe nazwisko odstawiono go do szpitala, gdzie prześwietlenie wykazało rozbicie kostek nadgarstka i złamanie kości w łokciu. Założono mu gips. A całe Chicago grzmiało od wiwatów Polaków. Już podczas drugiej wizyty w szpitalu rozszyfrowano "lewe" ubezpieczenie pana Edwarda, a lekarz ostrzegł go, że nie ma żadnych szans na leczenie, które w najlepszym przypadku potrwa ponad pół roku. Z wielomiesięcznego układania planów nic nie wyszło, pan Edward wrócił po 3 tygodniach do Polski z wielką kontuzją.
Ta wieść przerwała recytację "Niobe"

Ludzie dowiadywali się o wyborze kardynała Wojtyły w najróżniejszych miejscach. Zofia Dziedzic z Rzeszowa uczestniczyła w tym dniu w warsztatach dla słuchaczy 2-letniego kursu kwalifikacyjnego z zakresu teatru, zorganizowanego przez rzeszowski WDK. Zajęcia odbywały się w Zameczku Romantycznym w Łańcucie.

Zwieńczeniem dnia był spektakl poetycki w wykonaniu dwójki wybitnych aktorów: Lidii Zamkow i Leszka Herdegena. W pewnym momencie ktoś przerwał monolog artystki, recytującej poemat "Niobe". Stanął w otwartych drzwiach i głośno powiedział: - mamy papieża-Polaka! Karola Wojtyłę! Wszyscy wstali z miejsc i po chwili ciszy rozległy się gromkie brawa.

Adam Rząsa, wówczas 53-letni nauczyciel akademicki w rzeszowskiej WSP (dziś na emeryturze), był wówczas z żoną w rzeszowskim teatrze. Radość z wyboru papieża również była wielka.

Stanisławę Wojtowicz z Przemyśla moment wyboru Karola Wojtyły zastał w Krynicy na szkoleniu pracowników spółdzielni mieszkaniowej.

- Podana wiadomość bardzo nas uszczęśliwiła - podkreśla pani Stanisława.

Najpiękniejszy prezent na urodziny

Katarzyna Sitek z Lutoryża k. Rzeszowa 16 października 1978 roku obchodziła akurat swoje pierwsze urodziny.

- Wtedy jeszcze nic z tego nie rozumiałam - wspomina. - Jednak kiedy ten fakt dotarł do mojej świadomości, stwierdziłam, że był to najpiękniejszy prezent na urodziny. Od tego czasu co roku z mocnym biciem serca przeżywam dzień 16 października.
Monika Sarna-Witek z Krasnego k. Rzeszowa była wtedy jeszcze młodsza: miała 9 miesięcy. Jest szczęśliwa, że urodziła się w roku, kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem. - Otrzymałam od niego jeszcze jedną łaskę - podkreśla. - W roku, gdy umarł, przyszła na świat moja córeczka.

Wszystkim, którzy nadesłali swoje wspomnienia, serdecznie dziękujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24