- Dowody przedstawione przez Polaków nie przekonują - mówi dr Oksana Maryskewycz z Instytutu Ekologii Karpat we Lwowie.
Uczona wysnuwa taki wniosek po przeczytaniu artykułów z polskiej prasy.
- To, że do zastrzelenia żubrów wykorzystano pociski, które są w Polsce zabronione (tzw. loftki kalibru 8 mm) o niczym nie świadczy, zwłaszcza w tak niewielkiej odległości od pasa granicznego - ocenia Maryskewycz. - Również inny dowód, opakowanie po jogurcie, jest śmieszny. Przecież nikt z kłusowników nie będzie jadł śniadania 800-1100 m od granicy w czasie, kiedy trzeba uciekać, żeby nie dać się złapać straży granicznej.
Oksana Maryskewycz zwraca uwagę, że takie podejście do sprawy nie pomaga wspólnej walce z nielegalnymi odstrzałami na polsko-ukraińskiej granicy. Zarzucanie każdego przypadku kłusownictwa Ukraińcom jest nadużyciem.
Mimo że o zabitych żubrach media informują od zeszłego tygodnia, informacje na ten temat dotarły na Ukrainę dopiero wczoraj. Wśród leśników i przyrodników zawrzało, tym bardziej, że starają się oni chronić dziką zwierzynę, której liczebność w ostatnich latach poważnie się zmniejszyła. Współpracują od kilku lat m.in. z Polską Akademią Nauk, również pod kątem wprowadzenia żubrów do lasów zachodniej Ukrainy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?