Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginął robotnik na budowie w Strzyżowie

Anna Janik
Strażacy dokładnie sprawdzili wykop, w którym zginął mężczyzna, po czym zabezpieczyli go.
Strażacy dokładnie sprawdzili wykop, w którym zginął mężczyzna, po czym zabezpieczyli go. FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI
37-letni Paweł W. mógł żyć. Wczoraj, podczas kopania pod fundamenty, został przysypany ziemią. Koledzy, zamiast pomóc, uciekli.

Najprawdopodobniej dlatego, że pracowali tam na czarno.

Wczoraj od rana na terenie strzyżowskiej firmy Pol-Drew robotnicy kopali ziemię pod fundamenty.

- Przed godz. 10 odebraliśmy anonimowy telefon z informacją, że na terenie zakładów drzewnych był wypadek - mówi nadkom. Stanisław Pelc z Komendy Powiatowej w Strzyżowie.

W 4-metrowym dole

Gdy policja przyjechała na miejsce, na placu budowy zastali tylko operatora koparki, który utrzymywał, że nie widział wypadku. Po jego dokładnym przesłuchaniu okazało się, że przy wykopie pracowało 5 osób. Na miejsce natychmiast przyjechała straż.

Pojawił się prokurator. Rozpoczęto dokładne przeszukiwania miejsca wypadku. Dół, w którym był zasypany robotnik, miał blisko 4 metry. Gdy strażacy wydobyli 37-letniego Pawła W., już nie żył. Innych ofiar nie znaleźli.

Wszystko wskazuje na to, że ludzie, którzy pracowali z Pawłem W., gdy zdarzył się wypadek, uciekli. Najprawdopodobniej pracowali tam nielegalnie i bali się odpowiedzialności. Strażacy nie mogą uwierzyć, że nie pomogli koledze.

- Mężczyzna nie był głęboko przysypany. Wystarczyło pokazać nam, gdzie mniej więcej jest głowa i może udałoby się go uratować - kręcą głowami.
Bez zabezpieczenia

Nieoficjalnie mówi się, że Paweł W. zszedł do wykopu po łopatę. Mógł znajdować się pod wpływem alkoholu. W chwili wypadku na terenie budowy nie było ani właścicieli firmy Pol-Drew, ani zarządcy budowy.

Przedstawicielka amerykańskiego inwestora, który zamierzał tam postawić halę, była tak roztrzęsiona, że nie mogła udzielić logicznych odpowiedzi na pytania policji.

Nadzór budowlany sprawdza dokumentację prowadzonych robót. Z wstępnych ustaleń wynika, że 4-metrowe doły nie były zabezpieczone.

- Przecież na zrobienie najprostszego zabezpieczenia wystarczą dwie deski, których na terenie zakładów drzewnych jest pod dostatkiem - oburzają się strażacy.

Trwa dochodzenie. Policja poszukuje inwestora, bo to on jest odpowiedzialny za wypadek, którzy zdarzył się na terenie zakładów Pol-Drew. Grozi mu do kilku lat więzienia.

Do sprawy powrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24