Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Antonik to strażak na medal

Marek Pękala
- Ludzie żyją, żeby sobie pomagać, zwłaszcza w nieszczęściu... - mówi Henryk Antonik z Konieczkowej
- Ludzie żyją, żeby sobie pomagać, zwłaszcza w nieszczęściu... - mówi Henryk Antonik z Konieczkowej Fot. Wojciech Zatwarnicki
Ugasił prawie 250 pożarów. Wyciągnął z pożogi człowieka. Henryk Antonik z Konieczkowej mówi, że ludzie żyją po to, by pomagać.

Na stronie internetowej OSP w Konieczkowej, gmina Niebylec, klikamy na hasło "Czynni druhowie". Jest ich 53, a na pierwszym miejscu: Antonik Henryk, data wstąpienia: 20.02.1969 r. Starszy stażem jest tylko Emil Sołys.

Krętą drogą prujemy ostro pod górę. Koniec asfaltu, po lewej stara stodoła pod gruszą, po prawej - okwiecony, biały dom. Za chwilę ściskamy potężną dłoń Antonika, rocznik 1951.

Gdy rozsiadamy się w pokoju wychuchanym niczym duża bomboniera, pan Henryk wspomina: - Kiedy syrena wyła w dzień, to my - dzieciaki, lecieliśmy, żeby zobaczyć strażaków. Był wśród nich mój tata. Wtedy jeździli na akcje końmi i wozem, ale pompę mieli już motorową.

Potem jako traktorzysta z Kółka Rolniczego Henryk woził druhów do pożarów. A potem było wojsko, 2 lata w Warszawie, i znowu praca w rodzinnej Konieczkowej, w SKR. I znowu zaczęły się jazdy na traktorze, również nocą, z druhami na przyczepie.

Naprawdę bałam się

W 1985 r. wybudowali remizę. - Już mieliśmy żuka - ciągnie pan Henryk, gdy żona Maria wnosi do pokoju talerz z ciastkami. Pyszne. A ta kiełbasa z indyka!

- Jak się poznaliście?

- Znaliśmy się od dziecka, bo blisko siebie mieszkaliśmy - wspomina pan Henryk - ale jakoś jej nie zauważałem...

- Aż w końcu przyszedł i powiedział, że mnie kocha! - śmieje się pani Maria.

- I co pani na to, gdy mąż w nocy zrywa się, bo syrena wyje i trzeba pędzić na akcję?

- Jak byłam młodsza, a dzieci były małe, to naprawdę się bałam. Bo jakby się mu, nie daj Boże, coś stało...

Najgorsze - samozapłony

W remizie mają taki system, że strażacy - zawodowcy ze Strzyżowa mogą uruchomić syrenę w Konieczkowej. Inaczej wyje, gdy pożar jest na miejscu, a inaczej, gdy gdzie indziej.

Jak to na wsi, najczęściej płoną stodoły.

- Często od samozapłonu - wyjaśnia pan Henryk. - Jak siano suche i jest gorąc, to wtedy najłatwiej o iskrę.

Za rok minie mu 40 lat strażakowania. Obliczamy, że jeśli w roku przeciętnie wyjeżdżają z Konieczkowej do około 6 poważnych akcji gaśniczych, to walczył prawie z 250 pożarami! A gdy dodać jeszcze podtopienia, wypadki...

- Dlaczego pan to robi?

- Ludzie żyją, żeby sobie pomagać, zwłaszcza w nieszczęściu...

Patrzymy na siwe włosy gospodarza, spracowane dłonie i... znów ten uśmiech, zdradzający pogodę ducha.

Dłoń w dymie

Tej akcji Antonik nigdy nie zapomni. 1999 rok, lato. W Gwoźnicy Górnej, na wysokiej górze pokrytej jodłowym lasem - samotne gospodarstwo. Oczywiście, ze stodołą. A w stodole tej był komin z paleniskiem. Zapaliło się!

- Tam mieszkał znajomy, razem pracowaliśmy - opowiada strażak. - Przyjechały OSP z Połomi, Lutczy, Jawornika, Niebylca... Byli zawodowi ze Strzyżowa. Rozgrzany eternit z dachu łamał się, spadał na płonące siano... Jedni dowozili wodę, inni gasili...

A potem zaczął się drugi etap, czyli dogaszanie. Trwa to i trwa... - Trzeba było wejść na murowany strop, polewać dymiące siano, zrzucić warstwę, i znowu polewać, i znowu...

Jeden z druhów wdrapał się na dymiącą wokół komina stertę, żeby zobaczyć, co dzieje się po drugiej stronie komina. - Ta sterta siana była wysoka prawie na 4 metry... Minęło jakieś 5-6 minut, a chłopa nie widać... No to polazłem tam... Patrzę, a przy samym kominie jest w sianie głęboka dziura, a w stropie też. Naraz zobaczyłem przez dym wystającą z tej dziury dłoń!... Ciężko było, krztusiłem się okropnie, ale go wyciągnąłem...

Strażak był nieprzytomny, najgorzej miał poparzone ręce, szyję i nogi. Zabrało go pogotowie. Leżał w szpitalu. Wylizał się.

- Przyjechał z flaszką, żeby podziękować?

- Właściwie to nie ma za co dziękować - uśmiecha się druh Henryk. - Każdy by to zrobił dla drugiego. Trzeba mieć do siebie zaufanie.

Dwa lata później, 30 kwietnia 2001 roku, prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał legitymację upoważniającą Henryka Antonika do noszenia "Krzyża zasługi za dzielność".

Następcy

Z dziejów OSP w Konieczkowej

W kwietniu 1998 r. OSP w Konieczkowej strzeliło 50 lat. Zdążyli z rozbudową remizy. Była gala w kościele w Niebylcu, a potem przemarsz do remizy. Tu otrzymali wóz gaśniczy star GBA 244.

Teraz po wieloletnim zasłużonym prezesie Stanisławie Daszykowskim schedę przejął syn Krzysztof, strażak zawodowy. A naczelnikiem jest Tadeusz Stanisławczyk.

- Spośród trzech waszych synów tylko Staszek poszedł strażackim śladem ojca -przygaduję.

- Ale ochotników nie brakuje - odpowiada senior. - U siostry Zofii 18-letni syn jest strażakiem.

- I to dobrym, bo silnym - dodaje pani Maria.

- No a mąż?

- Och, Henryk to wspaniały mąż i strażak - uśmiecha się. I za nic nie chce wymienić choćby najmniejszej jego wady.

Zabrakło 30 metrów

Kiedy jest sygnał do akcji, liczy się każda minuta - trzeba być przy pożarze jak najszybciej.

- Biegnę kiedyś w nocy i widzę jak koledzy... już odjeżdżają spod remizy... - wspomina Antonik. - Krzyczę, ale oni mnie już nie słyszeli. Zabrakło mi jakieś 30 metrów...

Wychylamy po kielichu czerwonego wina - za zdrowie druha Henryka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24