Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies ratownik odnalazł zaginionego mężczyznę

Bartosz Gubernat
W skład zespołu ratowniczego STORAT wchodzą 2-4 osoby i pies.
W skład zespołu ratowniczego STORAT wchodzą 2-4 osoby i pies. FOT. TOMASZ KLUZ
Pomarańczową, gumową piłkę dostała Rzepa, pies ratownik z rzeszowskiego STORAT-u. To nagroda za znalezienie zaginionego 72-latka.

Wyczuła go poza wyznaczonym do poszukiwań terenem.

Piątek 28 marca. Przed godziną dwudziestą w rzeszowskiej siedzibie STORAT-u dzwoni telefon. Odbiera Marta Gutowska. W słuchawce głos mężczyzny: - Dobry wieczór, dzwonię z komendy wojewódzkiej policji. Niedaleko Jasła zaginął 72-letni mężczyzna. Potrzebujemy waszej pomocy.

- Zaraz ustalę, ilu ratowników może jechać na akcję. Oddzwonię za pięć minut - odpowiada M. Gutowska.

Na ratunek staruszkowi

Mija godz. 21, kiedy przed siedzibę STORAT-u zajeżdża policyjna furgonetka. Wsiada do niej sześciu ratowników i trzy psy: Rzepa, Platon i Gini. Psy chętnie wskakują do środka. Dla nich to dobra zabawa.

Ekipa najpierw jedzie do Jasła, potem do Jabłonicy, gdzie po raz ostatni widziano zaginionego, pana Mariana. Ratownicy rozmawiają z rodziną i sąsiadami. Kwadrans po 23. nawigator Tomasz Maciejewski wyznacza teren poszukiwań.
[obrazek2] Odnaleziony mężczyzna leży pod drzewem. Jest zziębnięty i przemoczony. Nie ma butów. Na nogach tylko przemoczone skarpetki. Chociaż jest bardzo słaby, uśmiecha się do ratowników. (fot. FOT. TOMASZ KLUZ)Trudne warunki w podmokłym lesie

- Szukaj, człowiek - mówi do Rzepy M. Gutowska.

Suczka ubrana w kamizelkę z niebieskimi, mocno świecącymi diodami chętnie rusza do lasu. Podobnie jak Platon i Gini. Ratownicy wspomagani przez policjantów oświetlają drogę lampkami. Teren jest trudny i podmokły. Po dwóch godzinach M. Gutowska rezygnuje z przeszukiwania podmokłego jaru. Jej zespół przesuwa się w głąb lasu. Zmiana służy Rzepie, która łapie z powietrza zapach i znika wśród drzew.

- Chyba coś ma. Zaczekajmy... - mówi M. Gutowska.

Rzeczywiście. Kilka minut później Rzepa wraca do opiekunów z bringselem (to najczęściej rzemyk lub plastikowy gryzak przymocowany do obroży psa) w pysku. To znak, że cos znalazła.

W skład zespołu ratowniczego STORAT wchodzi 2-4 osoby i pies. Przewodnik zwierzęcia ma z nim współpracować, pozostałe osoby są odpowiedzialne za orientację w terenie (mapy, kompas, GPS), zapewnienie pomocy przedmedycznej (apteczka) oraz łączność z bazą (radiotelefony, telefon komórkowy).

- Pokaż - prosi ratowniczka.

Rzepa prowadzi zespół do znaleziska. Po 150 metrach znajdują staruszka. To pan Marian. Leży pod drzewem. Jest zziębnięty i przemoczony. Nie ma butów. Na nogach tylko przemoczone skarpetki. Chociaż jest bardzo słaby, uśmiecha się do ratowników. Podają mu poduszkę ogrzewającą i folię zapobiegającą dalszemu wychłodzeniu. Dostaje też kubek gorącej herbaty. Nagrodą dla Rzepy jest gumowa, pomarańczowa piłka. Teraz pies wie, że spisał się na medal.

Każdy pies musi znaleźć

Dochodzi trzecia w nocy. Zespół Rzepy łączy się z policją i opiekunami Platona i Gini.

- Mamy poszukiwanego. Żyje. Możecie wracać do bazy - mówi przez krótkofalówkę nawigator Tomasz Kluz.

Ale teraz Krzysztof Stanio i Witold Sieradzki, opiekunowie Platona i Gini, muszą "zorganizować" swoim czworonogom "ofiary". Bo pies ratownik każdą akcję musi zakończyć sukcesem. Dlatego kilkaset metrów dalej Gini i Platon też znajdują "poszukiwanych". Chociaż są to podstawieni figuranci, psy dostają nagrody.

Pomóż STORAT-owi

Pomóż STORAT-owi

Stowarzyszenie Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami STORAT powstało w 2000 r. Obecnie tworzy je 42 osoby i 21 psów. Największą bolączką ratowników jest brak quada, który znacznie usprawniłby ich pracę.
Ponieważ STORAT to organizacja pożytku publicznego, można przeznaczyć na nią 1 proc. podatku (PIT).

Wpłatę należy przekazać na: STORAT, 35-211 Rzeszów, ul. Kamińskiego 3, KRS 47423.

Można też wpłacać pieniądze na jej konto: PKO I O/Rzeszów Nr: 06 1020 4391 0000 6002 0002 6617.

Kłopoty z powrotem

Tymczasem zespół Rzepy szykuje się do transportu pana Mariana. Nie ma szans, aby dojechało tu auto, więc ratownicy łamią dwie gałęzie, do których przypinają kurtkę.

- Pomóżcie mi posadzić go na nosze - pani Marta prosi kolegów.

Po chwili pan Marian siedzi na noszach, a ekipa zmierza do bazy.

Prowizoryczne nosze dają się jednak ratownikom we znaki. Poranione i zmęczone ręce nie są w stanie ściskać długo niewygodnych gałęzi. Z pomocą przychodzą biorący udział w akcji strażnicy graniczni.

O czwartej nad ranem pan Marian ląduje na siedzeniu samochodu terenowego, który zwozi go w dół lasu do karetki.

A Rzepa cieszy się nagrodą. Nie wypuszcza z pyska pomarańczowej piłki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24