Czy ta przestroga wystarczy, by miłośnicy ekstremalnych sportów zrezygnowali z powietrznego żeglowania?
Pasmo połonin jest na tyle atrakcyjnym miejscem, że paralotniarze coraz chętniej niosą tam sprzęt i startują ze szczytów gór.
- Nie zdają sobie sprawy, że naruszają szczególny ekosystem, którego częścią jest także atmosfera, a nie tylko gleba - wyjaśnia Tomasz Winnicki.
Z paralotnią do sądu
Dyrektor uważa, że problem z paralotniarzami nie jest jeszcze bardzo dotkliwy, ale w razie braku reakcji parkowych służb, będzie ich przybywać.
- Oni wypisują na bieszczadzkich portalach internetowych, że ich ścigamy, że na nich "polujemy", ale to nieprawda - twierdzi szef BdPN. - Prawdą jest natomiast, że jeśli strażnik zauważy paralotniarza, to jego obowiązkiem jest go pouczyć i przestrzec przed łamaniem prawa. W razie oporu może skierować wniosek do sądu.
W jaki sposób paralotnie negatywnie wpływają na parkową przyrodę?
- Rzucając cień, płoszą zwierzynę. Zdarza się też, że lądują w miejscach szczególnie cennych, więc zakłócają ekosystem - mówi dyr. Winnicki. - Jest jeszcze jedna rzecz. Zawsze może dojść do wypadku. Dlatego naszym obowiązkiem jest reagować na nielegalne szybowanie w granicach parku. Zresztą, wypadki już się zdarzały, tylko o tym się nie mówi.
W Alpach prawo jest łagodniejsze
Co mówia przepisy
W Ustawie o ochronie przyrody nie ma jednoznacznego przepisu zabraniającego lotów na paralotniach. Jednak każdy park narodowy ma swój regulamin wewnętrzny. Informacje o zakazie podniebnego żeglowania w BdPN znajdują się na tablicach informacyjnych ustawionych przy wejściu na szlaki turystyczne.
Mariusz Witlański z Bieszczadzkiej Grupy Sportów Ekstremalnych w Lesku nie podziela opinii władz BdPN, ale nie chce wywoływać konfliktu.
- Będziemy chcieli się spotkać z dyrektorem parku i rozpocząć dialog na temat możliwości szybowania nad połoninami - mówi. - Zarówno w Tarach polskich, jak i słowackich, nie ma zakazu lotów na paralotniach. Podobnie jest we wszystkich alpejskich parkach narodowych. Zaznaczam, że chodzi tu o paralotnie, a nie silnikowe motolotnie.
Witlański podkreśla, że paralotniarze z Bieszczadzkiej Grupy Sportów Ekstremalnych to osoby doświadczone, które zdały egzaminy, są ubezpieczone, w dodatku jedynie przelatują na parkiem i to na wysokości 2 km.
- Startujemy z Małego Jasła, więc poza terenem BdPN. Nie uprawiamy partyzantki, lecz sport. Stosujemy się do zasad bezpieczeństwa, a ochrona przyrody równie mocno leży nam na sercu jak ekologom.
Kompromis jest możliwy?
Dyr. Winnicki otwarty jest na dialog, ale przypomina, że w parku miały miejsce już dwa wypadki młodych ludzi uprawiających podniebne żeglowanie, w tym śmiertelny.
-To było 10 lat temu i nie dotyczyło paralotniarzy, lecz śmiałków, którzy latali na przerobionych spadochronach - odpowiada Witlański. - Rozumiem obawy pana dyrektora, jednak mam nadzieję, że gdy zapozna się z naszymi argumentami i lepiej pozna naszą działalność, to może uda się osiągnąć kompromis.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej na ściance. Stylista ocenia
- Uważajcie na Sablewską za kółkiem! Kiedyś doprowadzi do wypadku! Ekspert wyjaśnia
- Iwona z "Sanatorium" straciła dziecko i męża. To wyznanie złamało nam serca
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Znamy szczegóły