Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowieci wywieźli całą naszą wioskę

Norbert Ziętal
Wincentyna Król na różnych mapach szukała miejsca, w które wywieźli ją Sowieci. Nie znalazła.
Wincentyna Król na różnych mapach szukała miejsca, w które wywieźli ją Sowieci. Nie znalazła. Fot. Norbert Ziętal
Przez lata nie wolno było o tym mówić. Dziś jeszcze mieszkańcy Bachowa w gm. Krzywcza, ze zgrozą wspominają tamten koszmar.

W 1940 roku mieszkańców Bachowa, obecnie gm. Krzywcza, wywieziono w głąb ZSRR. Wszystkich. Wioska miała pecha, znalazła się na nowej granicy niemiecko - sowieckiej.

Wincentyna Król w dniu wywózki miała 14 lat. Pamięta wszystko, niemal z fotograficzną dokładnością.

- 10 luty 1940 r. To była sobota, kilka minut po godz. 6 rano. Chłopaki z ojcem jeszcze spali. A my z mamą już krowy doiłyśmy - wspomina pani Królowa, wówczas Szczepanowicz.

Po co pościel do wozu?

Wpadło do chaty trzech wojskowych w rosyjskich mundurach. Ojcu pani Wincentyny zarzucili, że przechowuje broń. Nawet nie chcieli słuchać wyjaśnień, że nie. Kazali się ubierać wszystkim. I zabrać pościel ze sobą.

- Trochę się zastanawialiśmy, po co ta pościel? Najpierw tłumaczyliśmy sobie, że po to, aby się na saniach ogrzać. Wieźli nas prosto do Przemyśla, a mróz był ponad 20 stopni. Mama zdołała chwycić trochę ubrań i tyle. Pojechaliśmy głodni, bez śniadania. Bo w domu najpierw się szło oporządzić inwentarz, a potem dopiero jedli ludzie - wspomina pani Królowa.

Zapamiętali głód i siarczysty mróz

Wyciągnięto ludzi z 30 domów. Głównie z parcelacji i "górali". W tej części wsi mieszkańcy Bachowa pokupili niewielkie pola. To wystarczyło, aby Sowieci uznali ich za kułaków, czyli w sowieckim myśleniu, wyzyskiwaczy innych chłopów.

Nastoletnia wówczas pani Wincentyna nie zdawała sobie sprawy, że Bachowa znalazła się w centrum wielkiej polityki. Przedzielający jej wioskę San, od kilku miesięcy stał się granicą okupantów. Od zachodu Niemiec, od wschodu stalinowskiej Rosji. Bachowianie stali się niebezpieczni dla komunistycznej władzy.

- Siarczysty mróz i ciągły głód przez wiele dni - to najbardziej zapamiętał brat pani Wincentyny, Władysław Szczepanowicz. W chwili wywózki miał 6 lat.

Tej miejscowości nie ma na mapie

Rocznicowe uroczystości

Uroczystości z okazji 68. rocznicy wywózki mieszkańców Bachowa w głąb ZSRR odbędą się 10 lutego (niedziela) w Szkole Podstawowej w Bachowie. Poprzedzi je msza św. w miejscowym kościele. Potem zostanie odsłonięta okolicznościowa tablica na głazie ustawionym przed szkołą. Organizatorami są Stowarzyszenie "W Dolinie Sanu", Szkoła Podstawowa w Bachowie, Gminne Centrum Kultury w Babicach i Urząd Gminy w Krzywczy.

W Przemyślu załadowali ich do wagonów towarowych. Jechali prawie miesiąc. Stawali tylko, aby załadować węgiel do lokomotywy. Potem tory się skończyły. Załadowali ich na sanie i wieźli przez niekończące się lasy.

Do dzisiaj nie wiedzą dokładnie, gdzie trafili.

- Krywoja, to nazwa posiołka, czyli osiedla, do którego nas wywieźli. W pobliżu przepływała rzeka Cisowaja. Szukałam niedawno jej na dokładnej mapie. Nie znalazłam - tłumaczy pani Wincentyna.

Gdy wyjeżdżali z syberyjskich lasów, w dokumentach, czyli tymczasowych paszportach, Sowieci napisali im "Mołotowska Obłast - Krywoja".
Mężczyźni pracowali przy wyrębie lasu. Kobiety w kuchni. Wiecznie głodni. Kilogram chleba na dobę dla pracujących i 60 deko dla pozostałych.

- Cały czas chodziło za mną jedno marzenie. Choć raz najeść się do syta - mówi pani Wincentyna, a jej brat Władysław potwierdza. Uciszyć choć na godzinę pusty żołądek.

Żurek z końskiego owsa

[obrazek4] Tą figurkę Wicentyna Król zdołała zabrać ze sobą z domu z Bachowa. Miała ją cały czas, podczas syberyjskiej zsyłki. (fot. Fot. Norbert Ziętal)Na szczęście dla wywiezionych Polaków, w 1941 Niemcy zaatakowali ZSRR. Rosjanie przegrywali bitwę za bitwą. Stalin w obliczu klęski musiał przystać na koalicję z Zachodem. Nasz rząd emigracyjny poprzez alianckich sojuszników domagał się uwolnienia wywiezionych Polaków.

- Przyjechało jakiś czterech wojskowych. Mówią jak jest, że teraz jesteśmy sojusznikami. Na koniec ogłosili, że puszczają nas wolno.

Szczepanowiczowie trafili do jakiegoś kołchozu. Warunki spartańskie, ale o niebo lepiej, niż w lesie. Można było podkraść jakiegoś ziemniaka z pola albo owsa dla koni ze żłobu.

- Mama gotowała z tego żurek. Nawet zjadliwy był - wspomina pani Wincentyna.
Wrócili w 1946. Najpierw do Przemyśla, bo w tych latach w Bachowie było niebezpiecznie. Trwały walki z UPA. W zasadzie nie było do czego wracać. We wsi wszystkie domy rozkradzione, rozebrane lub spalone.

Urodzona na Syberii

Halina Dudek nie pamięta przedwojennego Bachowa, bo w chwili wywózki nie było jej na świecie. Opuszczała Polskę w łonie matki. Urodziła się po siedmiu miesiącach tułaczki. W dowodzie osobistym, w miejscu urodzenia, ma wpisane Krasnosłucka.

Dudkowa szczęśliwie wróciła z rodziną do Bachowa i została do dzisiaj. Pamięta niewiele. Jedynie jakieś ważne dla dziecka wydarzenia z kołchozowych czasów.

- Zapamiętałam głód. I taką scenkę. Zakradłam się do kurnika. Do sukienki nabrałam jajek. Zauważyła mnie jakaś Sowietka. Narobiła krzyku. Zaczęłam uciekać. Wywróciłam się i wybiłam wszystkie jajka - dzisiaj śmieje się na to wspomnienie.

Wtedy nie było tak wesoło, bo cała rodzina straciła porządny obiad.

Ma rzadki rarytas. Wspólną fotografię, zrobioną w Rosji, tuż przed wyjazdem. Mama trzyma ją na kolanach. Obok stoją siostra i brat. Ojca na zdjęciu już nie ma. Wstąpił do wojska polskiego. Przeszedł cały szlak aż do Berlina.

- Mama stwierdziła, że przed wyjazdem musimy sobie zrobić wspólne zdjęcie. To był dobry pomysł - wspomina pani Halina.

Na piechotę uciekł do Polski

[obrazek6] Pamiątkowa fotografia zrobiona ok. 1946 r. w ZSRR, tuż przed powrotem do Polski. Pani Helena Dudek siedzi na kolanach matki. (fot. Fot. Norbert Ziętal)Michał Linda z rodziną został wywieziony z Bachowa w kwietniu 1940. W drugim rzucie.

- W lutym wywieźli ludzi z parcelacji i górali. Ledwo nieco majętniejszych od innych biedaków, ale dla Sowietów kułaków. W kwietniu zabrali pozostałych mieszkańców. Wszystkich, co do jednego - wspomina pan Michał.

Miał wówczas 18 lat. Doskonale wiedział, co się dzieje. W kwietniu 1940 r. do Bachowa przyjechało trzech sowieckich oficerów. Skrzyknęli zebranie mieszkańców. Zapowiedzieli, żeby się pakować.

- Obiecywali, że na Polesiu i Wołyniu, gdzie jedziemy, czeka nas lepsze życie. Że są kina i teatry. Przyjechaliśmy, a tam bagna, piach i nic więcej - wspomina.

Chociaż bliżej Polski, to wcale nie lepiej niż na dalekiej Syberii. Praca ponad siły, powszechny głód. I zimno, bo w tych latach panowały ciężkie zimy. Dodatkowo niechęć do Polaków miejscowych. Uciekł wspólnie z dwoma kolegami. Najpierw pieszo, potem konno. Dotarł do Bachowa.

- Te wywózki nas zniszczyły. Przed wojną Bachów to była duża wieś. W okolicy nie było takiej, co by jej mogła dorównać. Teraz nawet czwartej części z tego nie ma - wyjaśnia pan Michał.

* * * * *

- Miałam jakieś dziwne przeczucie, gdy nas Sowieci pakowali do sań. Ukradkiem wzięłam figurkę Matki Bożej Kalwaryjskiej. Kupiła mi ją babcia, podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Kalwarii Pacławskiej. Ukrywałam ja cały czas. Wróciła ze mną do Polski. Mam ją do dzisiaj. Może to dzięki niej, cała moja rodzina szczęśliwie wróciła do kraju - zastanawia się pani Wincentyna.

W 2000 r., w miejscowym kościółku, zamocowana została tablica z 45 nazwiskami mieszkańców Bachowa, którzy nie wrócili z sowieckiej niewoli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24