Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Zenek w dwóch osobach

Jan Miszczak
Pana Zenka, w wytartym ubraniu, z papierosem i wózkiem ze złomem i puszkami, zna niemal cały Przemyśl.
Pana Zenka, w wytartym ubraniu, z papierosem i wózkiem ze złomem i puszkami, zna niemal cały Przemyśl. FOT. DARIUSZ DELMANOWICZ
W dzień zbiera złom - wieczorem szuka ukojenia w muzyce. Nie ma koncertu czy spektaklu, na którym by go nie było.

- Gdzie tak pędzisz, Zeniu? - zatrzymał go kiedyś znajomy.

- Na "Wesele" - odpowiedział. - Czyje? - dociekał kolega.

- Wyspiańskiego - wyjaśnił mu pan Zenek i przyśpieszył kroku, bo wiedział, że znajomy mało rozgarnięty i za chwilę może jeszcze zapytać:

- A który to Wyspiański się żeni?

Wśród pracowników kultury krąży taki żart: Imprezę można zaczynać dopiero wtedy, gdy na widowni pojawi się pan Zenek.

Nie ma koncertu czy spektaklu, na którym by go nie było. Jest nawet na tych imprezach, na które zdobycie biletu graniczy z cudem.

On zawsze ma zaproszenie. I to do każdej placówki. Zaproszeń może zabraknąć nawet dla ważniejszych osób w mieście, ale nigdy dla niego. Zresztą bileterzy nawet nie proszą go o okazanie biletu. Wiedzą, że dla niego musi znaleźć się miejsce.

Kim jest pan Zenek? A może raczej - kim nie jest?

Dyrektor Centrum Kulturalnego Adam Halwa zapewnia, że pan Zenek ma u niego wolny wstęp na każdy program.

- A jeśli ktokolwiek zapyta mnie dlaczego, to odpowiem, że takiego widza chciałbym widzieć w każdym z państwa. Uczestniczącego w każdym, ale to każdym - podkreśla dyrektor - przedsięwzięciu kulturalnym w naszej instytucji. I nieważnie, czy jest to muzyka, taniec, teatr, czy plastyka. On po prostu tym żyje!

Rano wstaje, nie patrząc na zegar

Porę wyznacza mu świt za oknem. Wychodzi z domu, gdy niebo się przejaśnia, bo konkurencja też nie śpi. Wciąż jest wielu chętnych na porzucone w śmietnikach kawałki złomu i puszki.

Każdego ranka pan Zenek zakłada strój roboczy, wyciąga wysłużony wózek i idzie do roboty. Wcześniej zapala papierosa, koniecznie w lufce, i pali, nie wyjmując lufki z ust.

Takiego pana Zenka, w wytartym ubraniu, z papierosem, popychającego przed sobą wózek ze złomem i puszkami, zna niemal cały Przemyśl. Ale nie tylko z tego powodu. Także dlatego, że pan Zenek dostarczał dobre i złe wiadomości.

28 lat pracował na poczcie, roznosząc telegramy, a właściwie rozwożąc je na rowerze. Niektórzy do dziś mówią o nim "pan Telegram".

A "pan Telegram" za tyle lat pracy dorobił się niespełna sześć stówek renty, choć wcześniej pracował jeszcze w zakładach mięsnych. Dlatego pan Zenek już od 12 lat zbiera złom. Bo jak tu przeżyć miesiąc za niecałe 600 złotych? A śmietnik jest jak skarbiec.

Można tam znaleźć nawet kawałek miedzi, za który w skupie płacą więcej niż za żelastwo czy puszki po piwie lub coli.

- W skupie dobrze mnie znają i wiedzą, że nigdy nie przywiozę kradzionego. Przecież pracowałem na poczcie, a listonosz musi być uczciwy.

Oprócz złomu zbiera także chleb.

- Karmię nim ptaki, bo one też są głodne - wyznaje.

[obrazek3] W dzień zbiera złom… a wieczorem szuka ukojenia w muzyce. (fot. FOT. DARIUSZ DELMANOWICZ)Wieczorem ulicą idzie inny pan Zenek

Garnitur, biała koszula. Krawat zakłada na specjalne okazje - teraz taka moda, że krawat nie jest konieczny. Dawniej zakładał nawet muszkę, ale gdzieś mu się zapodziała.

Kierownik działu organizacji imprez Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki "Zamek" Stanisław Czekanowski zna Zenka od lat.

- On jest na każdej imprezie, na zamku i w klubie "Niedźwiadek". Cóż to za oryginalna postać! Nawet trochę tajemnicza.

Mało kto wie, że pan Zenek wystąpił kiedyś na scenie, w swej "życiowej roli", jako… listonosz. Była to impreza jubileuszowa, a epizod polegał na tym, że wjechał rowerem na scenę i oznajmił:

- Telegram dla jubilatów!

Umówiliśmy się w Centrum Kulturalnym

Pan Zenek przeprosił, że spóźni się odrobinę, bo ogląda w TV "Sędzię Annę Marię Wesołowską", gdyż prawo też go interesuje, ale wpadnie zaraz po zakończeniu odcinka, bo w CK trwają przecież "Mikołajki jazzowe", a on jazzem także nie gardzi.

Muzyk, kompozytor i aranżer Jacek Marcińczak grał przed laty ze swoim zespołem na weselu kolegi i poznał tam pana Zenka.

- Zenio jeszcze roznosił wtedy telegramy - wspomina Marcińczak.

- I właśnie przypedałował na swoim rowerze, by dostarczyć młodej parze telegram z życzeniami. Młodzi widać go znali, bo postawili mu krzesło na środku weselnej izby, poczęstowali kielichem i dali do ręki akordeon. I wtedy okazało się, że Zenio jest zupełnie dobrym akordeonistą.

Siadamy w pustej sali widowiskowej

- Muzyka i śpiew to było zawsze moje wielkie marzenie, tylko nie miał mi kto ręki podać - pan Zenek odkrywa swoje wnętrze.

- Już jako dziecko grywałem na małej harmonii. A życie mnie nie rozpieszczało. Ojciec sprzeniewierzył się matce, a ja głodu i biedy zaznałem. Jak miałem 9 lat, to chodziłem po sąsiadach z harmonią, grałem i śpiewałem i dzięki temu parę groszy zarobiłem.

Do dziś ma w domu akordeon.

- Niemiecki Weltmeister, osiemdziesiątka - podkreśla.

- Ale rozstrojony i registry trzeba wymienić. Jacek Marcińczak obiecał, że mi naprawi. Tylko nie wiem, ile to będzie kosztować, bo za darmo nie lubię. Trzymam się zasady, że jak nie mam pieniędzy, to nigdzie się nie pcham.

Lubi za to pochwalić się znajomością ze znanymi artystami. Chętnie powtarza, że nie tylko on ich zna, ale oni jego także. Z niektórymi nawet muzykował. Najbardziej lubi kapele podwórkowe i przemyski festiwal tych zespołów. Na koncertach plenerowych w Rynku stoi wtedy obok prezydenta miasta Roberta Chomy.

- Prezydent się mnie nie wstydzi, bo sam też lubi muzykę - powiada. - Nie tak, jak inni, którzy mają mnie za świra...

Może mam świra, ale na punkcie muzyki

I mam też nazwisko, choć w Przemyślu znają mnie tylko jako Zenka. Nazywam się Fedyk - Zenon Fedyk.

Marzy więc o tym, by doczekać jubileuszowego XXX festiwalu kapel podwórkowych, który odbędzie się w przyszłym roku. Tym bardziej, że niemal równo z festiwalem ukończy 65 lat i przejdzie z renty na emeryturę.

- Będzie parę groszy więcej - cieszy się.

- A poza tym słyszałem, że złom i puszki mają trochę podrożeć. To już byłoby inne życie…

Jak szczęśliwie doczeka, to z wdzięczności pójdzie na swoją już 52. pielgrzymkę do Kalwarii Pacławskiej, gdzie także wszyscy go znają, bo nie raz szedł w asyście chorągwi. I podziękuje też za to, że od kilku lat nie bierze alkoholu do ust.

- Wóda spowodowała, że rodzina odwróciła się ode mnie. Wprawdzie jestem żonaty, mam trójkę dorosłych dzieci i troje wnucząt, ale tak naprawdę to jestem sam…

Przed samymi świętami zrobił sobie przerwę w zbieraniu złomu, żeby być wypoczętym i pójść do Franciszkanów na pasterkę.

Pan Zenek wpatruje się w świeżo odnowioną salę Centrum Kulturalnego.

- Piękna sala i scena, ale smutna, gdy pusta i nie gra muzyka - mówi jakby do siebie.

I zapewnia, że jak tylko naprawi ten swój akordeon, to jeszcze na nim zagra i zaśpiewa.

- Nie ma takiego utworu, którego bym nie zagrał. Ale mam dwie ulubione piosenki: "Jarzębina" i "Mama"…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24