Samoobrona nie oddała pieniędzy

- Nie startuje pani w tych wyborach, bo - jak pani mówi - nie będzie pani startowała z jednej listy z Zygmuntem Wrzodakiem, w dodatku z drugiego miejsca.

- Wycofałam się ze startu, bo uważam, że zrobiono mi krzywdę. Budowałam struktury partii w naszym regionie przez wiele lat, a teraz wsadza się na moje miejsce osobę, która niczego dla Podkarpacia nie zrobiła i nie zrobi.

- W pani głosie słychać rozgoryczenie. Czy z tego powodu ujawnia pani teraz informacje na temat finansów partii?

- Ja o tych sprawach mówię od dawna, tylko nikt mnie nie słucha. To żadna tajemnica, że kandydaci do Sejmu czy Senatu wpłacali pieniądze na rzecz partii. Chodzi o to, że ci, którzy się ze startu wycofali, nie dostali tych pieniędzy z powrotem.

- Dużo jest takich przypadków?

- Ja wiem o dwóch. Ale nie mogę ujawnić nazwisk, bo mogłabym tym ludziom zaszkodzić.

- O jakich kwotach mówimy?

- Kandydaci na posłów w kampanii w 2005 roku wpłacali po 50 tys. zł. To dotyczyło osób, które miały startować z dwóch pierwszych miejsc w okręgu przemysko-krośnieńskim. Wycofały się, gdy się okazało, że z pierwszego miejsca startuje Janusz Maksymiuk.

- Czy chodzi o Edwarda Smyka i Zbigniewa Szafrańca?

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nie jestem do tego upoważniona.

- Złoży pani doniesienie w tej sprawie do prokuratury?

- Uważam, że prokuratura powinna wszcząć dochodzenie z urzędu.