Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

7 lat na nieludzkiej ziemi

Władysław Borowiec
Rosyjski dokument tożsamości wystawiony Rymkiewiczowi przez sowiecką administrację.
Rosyjski dokument tożsamości wystawiony Rymkiewiczowi przez sowiecką administrację. Fot. Wojciech Zatwarnicki
- Sołdaci pozwolili nam zabrać pół worka rzeczy. Wzięliśmy 4 widelce, ani jednej łyżki i miski - wspomina 75-letni Zenon Rymkiewicz.

- Mimo że nasza rodzina dostała już dokumenty repatriacyjne do Polski, niebezpieczeństwo ze strony bolszewików nadal było ogromne - mówi. - Byliśmy "wrogami narodu". Radzieckiego, rzecz jasna.

Dlatego że w Girdyszkach na Litwie, gdzie mieszkali, mieli 38 hektarów ziemi.
W 1949 roku Zenon Rymkiewicz, Polak z dziada pradziada, miał 17 lat. Był 19 kwietnia, wtorek tuż po Wielkanocy. Razem z siostrą wracał z kryjówki do domu. Ledwie weszli, wpadli sowieccy żołnierze.

- Pewnie czekali na nas ukryci w stodole - przypuszcza pan Zenon. - Zaczęli wypytywać o matkę, brata i siostry. Odpowiedzieliśmy, że nie wiemy, gdzie są. Sołdaci pytali też o jakiś bunkier. Nic nie mówiliśmy, bo nic o tym nie wiedzieliśmy. Sowieci wpadli w szał. Rozbili piec, pewnie szukali skarbu. Jeden strzelał w podłogę, żeby sprawdzić, czy nie ma pod nią kryjówki. Nic nie znaleźli.

Nie trzeba, to kobieta

Młody Rymkiewicz dostał pistoletem w twarz, padł zalany krwią. W końcu oprawcy namierzyli kryjówkę, zaczęli strzelać. Oficer zagroził, że wrzuci do środka granat.

- Przeraziłem się, jeśli siostra tam jest, to zginie, krzyknąłem: - Anulka, jeśli jesteś tam, to wychodź, bo wrzucą granat!

Po chwili wyszła. Jeden z żołnierzy przymierzył się, by strzelić jej w plecy. W lejtnancie obudziła się szczypta litości: - "Nielzia, eto żeńszczyna".

Tak zaczęła się katorga Zenona i siostry.

- Wiedziałem, że trafimy na Sybir - wspomina. - Żołnierze pozwolili zabrać tylko po pół worka rzeczy. Przerażeni, trzęsącymi się rękami, pakowaliśmy, co się dało. Okazało się, że zabraliśmy cztery widelce, ale ani jednej łyżki, garnka, czy miski. Tylko trochę mąki, kiełbasy, boczku i bieliznę. Jakbym czuł, że już nigdy nie wrócę w rodzinne strony...

Zesłańcy, pociągami i barkami, pokonali w półtora miesiąca 7,5 tysiąca kilometrów. Dotarli na daleką Syberię. Trafili do miasteczka Bodajbo nad rzeką Witimą. To odnoga Leny.

[obrazek2] Rosyjski dokument tożsamości wystawiony Rymkiewiczowi przez sowiecką administrację. (fot. Fot. Wojciech Zatwarnicki)Mroźna "złota" zsyłka

- Tu przez 3 dni odbywało się coś w rodzaju targu niewolników. - mówi Rymkiewicz. - Przyjeżdżali dyrektorzy kopalń i zakładów, wybierali co silniejszych do ciężkich prac. Mnie i siostrę zamierzano wywieźć do kopalni złota. Udało się tego uniknąć. Wybrał nas dyrektor zakładów chemicznych.

W Bodajbo spotkali swojego brata Zygmunta.

Jako robotnicy mieszkali w klitkach. Praca była ciężka, zwłaszcza w zimie, gdy temperatura spadała do minus 45 stopni.

- Odmroziłem sobie nos i duży palec u nogi - wspomina pan Zenon. - Palec był przemrożony aż do kości, groziła mi amputacja, ale udało się go uratować. Odmroziłem sobie prawą stronę twarzy, zeszła z niej skóra.

Zaczął chodzić do jedynej w całym regionie szkoły dla dorosłych. Po czterech latach, w 1955 roku, zdał maturę.

- W sumie to była "złota zsyłka". Ci, którzy pracowali w tajdze i w kopalniach złota, molibdenu i uranu mieli dużo ciężej - twierdzi Rymkiewicz. - My to nawet mieliśmy opiekę lekarską. A zesłańcy pracujący w tajdze lekarza nie widzieli miesiącami.

Pomyłka w geografii

Latem 1955 roku Polacy zesłani do Bodajbo mogli starać się o wyjazd do Polski. Na 300 podań tylko piętnastu osobom pozwolono wyjechać. Rodzeństwo Rymkiewiczów nie otrzymało zgody. Wtedy Zenon postarał się o prawo studiowania w Irkucku. Dostał przepustkę na dwa tygodnie.

- Tak mi się ta geografia Azji "pomieszała" - celowo! - że wsiadłem do innego pociągu. I zamiast do Irkucka, pokonując 7 tysięcy kilometrów, dojechałem do … Kowna - wspomina swoją ucieczkę. - Wiedziałem, że mogą mnie szukać, dlatego często zmieniałem pociągi.

Korzystając z bałaganu w urzędach, Zenon Rymkiewicz w 1956 roku przyjechał do Polski. Tutaj skończył filologię rosyjską. Po studiach trafił do Żołyni, uczył języka rosyjskiego. Ożenił się ze swoją uczennicą.

Siostra i brat też ocaleli.

- Zawsze interesowała mnie geografia, historia sztuki i architektury - opowiada pan Zenon.. - Tak trafiłem do telewizyjnej Wielkiej Gry. Wystartowałem w dziedzinie: geografia Azji. Wygrałem w finale 25 tysięcy złotych. Tym razem geografia mi się nie pomyliła - żartuje.

Znowu został wrogiem ustroju

Był rok 1974. Za wygrane pieniądze - równowartość rocznej pensji - Rymkiewicz z żoną zwiedził Liban i Syrię. Później nadeszły lata "Solidarności", działał w niej. W esbeckich donosach zachowały się notatki: "Ten człowiek, to wróg ustroju od dawna. Od kiedy był na zesłaniu w ZSRR. Wróg ZSRR i wszystkiego, co komunistyczne". "Na lekcjach języka rosyjskiego, którego jest nauczycielem, ośmieszał ZSRR".

- Teraz, jako emeryt, odpoczywam, chociaż zdrowie już nie takie, jak dawniej. Miałem lekki paraliż, reumatyzm dokucza. Chyba to "prezent od Syberii"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24