Proste zęby tylko za pieniądze

Tylko dwa rzeszowskie gabinety ortodontyczne podpisały umowę z NFZ. Chętnych na leczenie było tylu, że w tym roku nie ma już miejsc dla nowych pacjentów. Na założenie aparatu prywatnie i dalsze leczenie trzeba wydać nawet 6 tys. zł!

W całym regionie na kontrakty z Funduszem zdecydowało się 29 gabinetów.

- Chcieliśmy podpisać więcej umów, ale nie było chętnych. Usługi ortodontyczne są bardzo dochodowe, dlatego lekarze wolą przyjmować pacjentów prywatnie - tłumaczy Robert Bugaj, zast. dyr. NFZ w Rzeszowie.

Za wizytę prywatną lekarze weźmie od pacjenta co najmniej 50 zł. Tymczasem Fundusz zapłaci za nią 9 zł.

- To maksymalna stawka, jaką możemy zapłacić. Zwiększyć ją mogłaby tylko centrala - dodaje Robert Bugaj.

Pacjentów przybywa

Badania wykazały, że nawet 85 proc. dzieci ma nabyte wady zgryzu. NFZ płaci za leczenie młodych pacjentów do 13. roku życia. Dzieci mają m. in. prawo do ruchomego aparatu na zęby (do 12 r. ż.) i wizyt kontrolnych. Chętnych na bezpłatne leczenie jest tylu, że w obu rzeszowskich gabinetach nie rejestruje się na ten rok żadnych nowych pacjentów.

- Przyjmujemy do 6 pacjentów na godzinę. Zrezygnowaliśmy nawet z przerw, by przyjąć jak najwięcej dzieci - mówi Lucyna Sroga - Szajer, ortodonta z "Medicoru".

Na leczenie potrzeba tysiące

Ci, którzy nie chcą lub nie mogą czekać, mogą prostować zęby prywatnie. Tyle, że muszą liczyć się ze sporym wydatkiem. Pierwsza wizyta kosztuje ok. 50 zł. Za założenie aparatu ruchomego trzeba zapłacić od 500 do 800 zł. Jeszcze więcej kosztują tzw. blaszki, czy aparaty stałe - ok. 3 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć koszt 100 - 150 zł za wizyty kontrolne, niezbędne, co 4-6 tygodni.

- Za założenie stałych aparatów córkom zapłaciłam 12 tys. zł - wylicza pani Beata z Rzeszowa, mama dwóch gimnazjalistek.