Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczka z farmy niewolników

pjahn
- Mamy szczęście, że udało nam się wrócić - mówią klienci Almy. Po powrocie zawiadomili prokuraturę o przestępstwie.
- Mamy szczęście, że udało nam się wrócić - mówią klienci Almy. Po powrocie zawiadomili prokuraturę o przestępstwie.
Zamiast dobrze płatnej pracy - harówa za grosze. Zamiast przytulnych domków - zatęchłe rudery. Zamiast zarobku - długi. Kilkunastu uczestników "wycieczki" do pracy w Anglii jest jednak szczęśliwych, bo udało im się wrócić. Inni wciąż tkwią na farmie.
"Alma" zapewnia, że nie pośredniczy w załatwianiu pracy, ale przeczy temu to ogłoszenie.
"Alma" zapewnia, że nie pośredniczy w załatwianiu pracy, ale przeczy temu to ogłoszenie.

"Alma" zapewnia, że nie pośredniczy w załatwianiu pracy, ale przeczy temu to ogłoszenie.
Pierwsze doniesienia o tym, że Helena Surowiec wyłudza pieniądze, dotarły do tarnobrzeskiej prokuratury w październiku. Śledczy przesłuchali kilka osób i przekazali sprawę do Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Powód? Biuro Podróży "Junior", w którym pracowała Surowiec, było jedynie przedstawicielem ostrowieckiej firmy "West". Śledztwo trwa, policja szuka właściciela "West-a", a Helena Surowiec, od stycznia pracuje na własny rachunek, jako szefowa Biura Usług Turystycznych-Centrum Ofert Pracy "Alma".

Nie oddała złotówki

Pani Krystyna (nazwisko znane redakcji)
- W lipcu pani Surowiec, wówczas szefowa biura Junior, obiecywała mi legalną, stałą, dobrze płatną pracę przy zbiorze malin. Na miejscu, w Slough, okazało się, że praca jest, ale nielegalna i dorywcza. Przez 3 tygodnie przepracowałam zaledwie 73 godziny, zarobiłam 241 funtów. Teoretycznie, bo wypłacono mi tylko 93 funty. 120 funtów wydałam na noclegi w obskurnej kwaterze. Aby mieć za co wrócić do domu, musiałam prosić o pomoc rodzinę. Zażądałam od pani Surowiec, aby zwróciła mi 1380 zł, które zapłaciłam jej za wyjazd oraz 300 funtów, które wzięła ode mnie na pokrycie kosztów legalizacji pracy. Mimo wielokrotnych obietnic, do dzisiaj nie zwróciła mi ani złotówki...

Kolejna grupa

W połowie stycznia Helena Surowiec, wysłała do pracy w Anglii, kolejną grupę trzydziestu paru osób. Każda z nich za wyjazd na farmę do Penznance w Kornwalii zapłaciła po 1780 zł. Mieli pracować przy zbiorach przez minimum trzy miesiące. Ponad połowa wytrzymała niespełna dwa tygodnie, a tuż po powrocie swoje kroki skierowała do tarnobrzeskiej prokuratury. Tym razem śledczy samodzielnie zajęli się sprawą.
- Mamy już 12 zgłoszeń od osób, które czują się pokrzywdzone przez Biuro "Alma" - mówi prokurator Krzysztof Głuszak .

Zatęchłe nory

Krzysztof Mysza z Zalesia Gorzyckiego:
- Helena Surowiec, szefowa Almy, obiecywała mi legalną praca przy zbiorze żonkili albo kapusty, zakwaterowanie w przytulnych domkach kempingowych, no i pięć - sześć tysięcy miesięcznie "na rękę". Przytulne domki kempingowe okazały się śmierdzącymi stęchlizną, zagrzybionymi przyczepami kempingowymi. Aby się do nich wprowadzić musiałem z góry zapłacić 100 funtów, tytułem opłaty za pierwszy tydzień i kaucji za ewentualne zniszczenia plus gaz i prąd. Ale jakoś to przełknąłem. Problem w tym, że obiecanej pracy nie było...

Czemu tak drogo?

Helena Surowiec zarzeka się, że jej biuro nie pośredniczy w załatwianiu pracy za granicą, a jedynie jest przedstawicielem angielskiej agencji zatrudnienia "Elite Labour Service" z miejscowości Penzance.
- Nasza rola sprowadza się jedynie do dowiezienia ludzi na miejsce, za co pobieramy opłatę. Za pośrednictwo nie bierzemy złotówki - tłumaczy.
Dlaczego zatem za dowóz w jedną stronę do Anglii Surowiec żąda po 1780 zł, skoro w innych firmach bilet na tę trasę kosztuje niecałe 300 zł?
- Muszę płacić za tłumaczenie dokumentów, zagraniczne rozmowy telefoniczne, papier do faksu, zapłacić pracownikom i coś zarobić - denerwuje się pani Helena.

A jednak werbuje

Na fakturach i rachunkach, które "Alma" wystawia uczestnikom, jako tytuł wpłaty widnieje wpis "Zapłata za wyjazd do Anglii". O pracy i pośrednictwie nie ma słowa. W styczniowym numerze mieleckiego tygodnika "Korso" odnaleźliśmy jednak takiej treści ogłoszenie:
"Zbiory kwiatów - żonkile, praca w Anglii, sezonowa do 3 miesięcy, akordowa, kontakt: biuro usług turystycznych Alma, Tarnobrzeg, ul. Mickiewicza 4...
- Nie mam wątpliwości, że ogłoszeniodawca oferuje pracę za granicą - mówi Krystyna Depczyńska, kierownik referatu d.s. pośrednictwa pracy w Rejonowym Urzędzie Pracy w Tarnobrzegu.
Tymczasem pośrednictwem w załatwianiu pracy za granicą mogą się zajmować wyłącznie osoby lub firmy mające certyfikat, wydany przez Urząd Marszałkowski, reprezentowany przez Wojewódzki Urząd Pracy.
- Biuro Alma takiego certyfikatu nie ma, sprawdzałam to wielokrotnie - zapewnia Krystyna Depczyńska. - Zezwolenia też nie ma, a powinna mieć, angielska agencja zatrudnienia, na którą powołuje się pani Surowiec.

W spirali długów

Pani Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji)
- Poznałam w Anglii Polaków, którzy nie mając pieniędzy na utrzymanie, ani na bilet powrotny, zaciągali dług u właściciela farmy. W efekcie harowali, a dług ciągle rósł. Gdy próbowali się buntować, do porządku przywoływali ich ochroniarze - Rosjanie. Byłam świadkiem, jak trzech osiłków zmasakrowało młodego chłopaka, za to, że głośno protestował.
Helena Surowiec nic sobie nie robi z pretensji klientów.
- Do kraju wrócili tylko ci, którym nie chciało się ciężko pracować. Miałam pecha, że w ostatniej grupie było pełno leni, a nawet bandytów. Jeden z nich brutalnie pobił mojego męża. Ledwie z życiem uszedł - tłumaczy
I grozi:
- Jak pan będzie stawał po stronie tej patologii i podawał moje nazwisko w niekorzystnym świetle, spotkamy się w sądzie. Zapłaci mi pan 50 tysięcy złotych, to się panu odechce szkalowania uczciwych ludzi.

Nerwy mnie poniosły

Józef Zygmunt z Majdanu Królewskiego:
- Aby wyjechać z żoną do pracy w Anglii, musieliśmy się zapożyczyć. Na miejscu okazało się, że zostaliśmy oszukani. Zamiast zarobić, straciliśmy 7 tysięcy złotych. Po powrocie do Polski odwiedziłem panią Surowiec w jej biurze i zażądałem zwrotu pieniędzy. Gdy usłyszałem, że nic nie dostanę, bo jestem leniem, puściły mi nerwy. Doszło do szarpaniny, podczas której uderzyłem jej męża. Teraz - oprócz długów - mam sprawę karną. Wiem, że źle zrobiłem, ale nie wytrzymałem...

Dalej robi swoje

Szefowej "Almy" nie zraża prokuratorskie śledztwo. Gdy przed kilkoma dniami zadzwoniliśmy incognito do jej biura, zaszczebiotała do słuchawki:
- Mam oferty dobrze płatnej, legalnej pracy w Anglii. Zapraszam do biura...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24