Posprzątajcie te gałęzie
Pan Henryk, cichy, 74-letni inwalida I grupy. Pani Zofia, schorowana 70-letnia kobieta. Mieszkają w skromnym domku pod lasem. Utrzymują się z niewielkich renty i emerytury.
Wiosną, w pobliżu domu Hopów, drogowcy wycinali przy drodze stare topole. Drzewa zagrażały bezpieczeństwu przechodniów. Drogowcy od razu zabrali grube kloce. Zostawili drobne gałęzie. Zezwolili, aby mieszkańcy je sobie zabrali.
- Ogłosiłem wśród mieszkańców, że kto chce niech posprząta te gałęzie. Zgłosili się Hopowie, bo mieszkają niedaleko miejsca gdzie wycinali te stare topole - mówi Tadeusz Kołcz, sołtys Brzuski. Jest bardzo zadowolony z ich roboty.
Leśnicy wyliczyli straty na 11,78 złotych
Państwo Hopowie zbierali gałęzie i zwozili do domu niewielkim dwukołowym wózkiem. Na łące nie było problemu z transportem. Bliżej potoku, w zaroślach samosiejek, nie dało rady dojechać bezpośrednio do miejsca ścinki. Dlatego, aby ułatwić sobie dojazd, pan Henryk ściął dwa, zawalające "starą" drogę drzewka. Poszło łatwo, bo to były chude olcha i leszczyna. - Jak ludzka noga - tłumaczy gospodarz.
- Za kilka dni na podwórku pojawiła się policja. Pytali o drewno, potem byli jeszcze raz. Boże, jak sobie o tym pomyślę. Przecież to były zwykłe, chude gałęzie a nie drewno na opał. A tu policja w domu - ze łzami w oczach opowiada pani Zofia.
Leśnicy wyliczyli swoje straty na 11,78 złotych. Państwo Hopowie nie zapłacili.
- To nie było drewno w lesie, ale jakieś cienkie gałęzie przy drodze. Poza tym, więcej zapłaciłabym za przejazd busem na pocztę - mówi z płaczem pani Zofia.
[obrazek3] Tym drewnem które rzekomo ukradliśmy a wycenionym na 11 złotych to nawet palić ciężko. Takie spróchniałe jest - żali się pani Zofia. (fot. Janusz Motyka)- Tak, to prawda, sprawa jest rzeczywiście błaha - przyznaje Zbigniew Kopczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Bircza. - Jednak otrzymaliśmy donos o wycięciu tych drzewek i musieliśmy zareagować. W innym przypadku, ktoś mógłby nam zarzucić, że nie podjęliśmy odpowiednich działań - twierdzi.
Sprawa "kradzieży" drewna trafiła do sądu. Hopowie dostali wyrok. Grzywnę po 100 złotych dla każdego ze staruszków, zwrot kosztów "zagarniętego" drewna plus 47,04 złotych nawiązki dla Nadleśnictwa. Zwolniono ich z kosztów sądowych.
Dostali kolejne wezwanie z Nadleśnictwa. Nie uregulowali go, podobnie jak również zasądzonej grzywny. Obie sprawy trafiły do komornika. Ten zajął rencinę pana Henryka i emeryturę pani Zofii.
- Tragedia. Komornik zdarł z nas już po 400 złotych. I jeszcze nas ściga o następne prawie 400 złotych. Do tego wzięliśmy na raty opony do ciągnika. Po 200 złotych miesięcznie. Na życie niewiele nam zostaje. Gdybyśmy kogoś okradli, oszukali, pobili, zabili no to kara musiałaby nas dosięgnąć. Ale za te gałęzie... - załamuje ręce pani Zofia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"